Poprzednie wpisy o ulubionych piosenkach wyraźnie pokazały, czego możecie się spodziewać w liście ulubionych płyt. Zatem bez zaskoczeń i dla formalności – zapraszam do przeczytania o płytach, w towarzystwie których upłynął mi ubiegły rok.
Pamiętam swoją krótką przygodę z pierwszą płytą Clock Machine, Love. Podobała mi się, przyznaję, ale to nie było coś wow. Czymś takim jest następca Love, czyli Prognozy – krążek oscylujący wokół kilku gatunków, łączący w sobie zmysłowość, energię i romantyczność. Na uwagę zasługują także dobre teksty oraz wyjątkowy wokal Igora Walaszka; wszystko to razem tworzy rewelacyjną całość, od której nie mogę się uwolnić do dobrych kilku miesięcy. Recenzja »
Po pierwszym przesłuchaniu Niemożliwe zakołotała mi w głowie myśl, że krążek ten z pewnością zajmie swoje miejsce w rocznym podsumowaniu. I tak też się dzieje. Debiutanckie wydawnictwo Kwiatu Jabłoni urzeka swoją lekkością, niewinnością i urokiem. Teksty często poetyckie, a traktujące o rzeczach raczej przyziemnych, rewelacyjnie pasują do folkowych, rozbudowanych melodii. I o ile na co dzień nie gustuję w podobnych dźwiękach, tak płycie Niemożliwe trudno mi się oprzeć. Recenzja »
Poprzedni album grupy, Drony, nie zachwycił mnie tak, jak dokonał tego Mamut, więc na nowy krążek Fisza czekałam niecierpliwie, licząc, że tym razem chwyci. I chwyciło. Radar to mocno osadzony w elektronicznych bitach, podkreślanych często perkusją i gitarami zestaw utworów nieraz gorzkich, nieraz uśmiechniętych, ale nade wszystko prawdziwych. Płyta świetnie ujmuje dzisiejszą rzeczywistość i jej bolączki, zachowując przy tym niefrasobliwość i lekkość. Recenzja »
7. Mrozu – Aura
Po fantastycznym Zewie wiedziałam, czego się po nowej płycie Mroza spodziewać, ale i tak zostałam mile zaskoczona. Stylistyka obrana na poprzednim krążku jest zgrabnie kontynuowana i pogłębiana na Aurze, której nie można niczego odmówić. Jest klimatycznie i romantycznie, chwilami energicznie i tanecznie. Niezależnie jednak od nastroju danego kawałka, Aura stanowi wydawnictwo dzięki bluesowej, r'n'bowej otoczce spójne, wciągające i warte naszego czasu. Recenzja »
Czwarty w karierze album Sorry Boys był jednym z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie w 2019 roku. Liczyłam na porcję porządnych, lirycznych dźwięków i nie zawiodłam się. Sorryboysowa Miłość zachwyca delikatnością, wdziękiem i gracją. Każdy utwór skomponowany jest w sposób niepowtarzalny; możemy usłyszeć prawdziwy ogrom przeróżnych instrumentów, świetnie ze sobą współbrzmiących. Nie zależy zapominać także o rewelacyjnych tekstach i bezbłędnym wokalu. Recenzja »
Najświeższe wydawnictwo Comy jest co prawda głównie zbiorem coverów, ale zbiór ten na tyle na mnie wpłynął, że nie mogłabym nie umieścić go w tym zestawieniu. Uwielbiam wszelkie zabawy konwencjami i eksperyment z piosenkami z Akademii Pana Kleksa jest w moim przekonaniu bardzo udany. Totalnie przearanżowane, często psychodeliczne, puszczające oczko do słuchacza dają się zobaczyć w nowym świetle, które nie dla wszystkich przekonujące, dla mnie jest kapitalne. Recenzja »
Nie wiązałam dużych nadziei z Late Night Feelings, gdy zabierałam się do słuchania, a jednak krążek znalazł się tuż za podium. Jak podkreślałam kilka miesięcy wcześniej, nie jest to płyta idealna, posiada trochę mankamentów, ale przymykam na nie oko. Taka późnonocna, pulsująca, ale nieco zduszona elektronika w zupełności wystarcza, by podbić moje serce na długi czas, tym bardziej, że podobnego odcienia muzyki elektronicznej zawsze mi mało. Recenzja »
3. Mery Spolsky – Dekalog Spolsky
Na powrót Mery Spolsky również przebierałam nogami. I również się nie rozczarowałam. Dekalog Spolsky jest nieco szalony, nieprzewidywalny, chwytliwy i bardzo oryginalny. Kompozycje są często humorystyczne, wesołe, z przymrużeniem oka, ale pojawiły się też kawałki spokojniejsze, bardziej refleksyjne. Każdy jednak jest na swój sposób przebojowy i unikalny, co czyni z Mery artystkę pierwszoligową. Recenzja »
Totalny przypadek i totalna milość. Tak w skrócie mogę opisać moją przygodę z Nową falą polskiego dansingu. To niezwykła muzyczna podróż po ostatnich dekadach – słychać tu zarówno przedwojenne potańcówki, dyskotekowe rytmy z lat 70., jak i współczesne mody. Wszystko tutaj znajduje się na swoim miejscu, choć czasem pozornie tego nie czuć ze względu na stylistyczny rozstrzał (obecność coveru Pod Papugami blisko Jesteś szalona mówi sama za siebie). Niemniej jestem pewna, że nie tylko starym duszom Nowa fala naprawdę się spodoba. Recenzja »

1. król – Nieumiarkowania
Biorąc pod uwagę, jak niewiele czasu potrzeba było królowi do nagrania nowego materiału (poprzednia płyta miała premierę w 2018 roku), niesamowity zdaje się fakt, jak twórczość artysty ewoluowała. Wciąż na Nieumiarkowaniach słychać pogłosy wcześniejszych dokonań króla, ale jednocześnie płyta ta wprowadza go na nową ścieżkę. I choć nie wiem, jak ona się ostatecznie ukształtuje, jestem przekonana, że będzie to coś równie wspaniałego. Nieumiarkowania zachwycają nie tylko wymyślnymi, choć wciąż całkiem skromnymi liniami melodycznymi, ale także nieoczywistymi warstwami tekstowymi, których nie da się od razu rozszyfrować. Tak skonstruowany album musiał znaleźć się na pierwszym miejscu podsumowania roku. Recenzja »
Nie wsłuchiwałam się w nowego Króla, ale z poprzednich płyt pamiętam, że podobało mi się, że tam nic nie jest takie oczywiste i warto jednak poświęcić mu więcej uwagi.
OdpowiedzUsuńDo Mery za cholerę nie umiem się przekonać. Od Kwiatu Jabłoni podoba mi się najbardziej piosenka o zamkniętym klubie ;)
Nowy wpis na the-rockferry.pl/
Nr 10 muszę przesłuchać ♥
OdpowiedzUsuńFisz Emade <3
OdpowiedzUsuńA do tego jeszcze Mrozu, bo ciągle zapominam go porządnie przesłuchać, a Twój blog mi o tym przypomina ;)
I jeszcze zapraszam na nowy wpis :)
UsuńNiestety nie mamy żadnych wspólnych albumów. Miałam podejście do "Niemożliwe", ale poddałam się na trzecim utworze.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)
Ja w tym roku jakoś nie miałam ulubionych płyt:/
OdpowiedzUsuń