sobota, 1 lutego 2020

W słuchawkach #31

Stevie Wonder  I Just Called To Say I Love You. Mam niewyjaśniony sentyment do tego utworu. Nie kojarzę z nim żadnych wyjątkowych wydarzeń, jednak często leciał w moim domu, gdy byłam dzieckiem. Pewnie dlatego uśmiecham się za każdym razem, gdy go słyszę. I nie skłamię, jeśli powiem, że uważam go za jedną z najpiękniejszych kompozycji miłosnych.



The Animals  Don't Let Me Be Misunderstood. Nigdy nie zaliczyłabym The Animals do moich ulubionych kapel. Do samego DLMBM też długi czas podchodziłam bez większych emocji, aż niedawno coś zaskoczyło i absolutnie zakochałam się w tej piosence. Jedyne, do czego mogłabym mieć zastrzeżenia, to czas trwania  utwór jest zdecydowanie za krótki. Ale zapewne w tym tkwi jego urok.



The Clash  London Calling. Jeden z dwóch numerów The Clash, które pojawią się w dzisiejszej odsłonie cyklu. Musiałam po raz enty obejrzeć odcinek Przyjaciół, w którym bohaterowie jadą do Londynu i w którym London Calling się pojawia, by naszła mnie chęć na bliższe poznanie się z kawałkiem. No i tak się stało, że ta chęć pojawiała się w ostatnich tygodniach bardzo często.



The Clash  Rock the Casbah. Swego czasu uznawałam Rock the Casbah za piosenkę co najmniej dziwną i wręcz nieprzyjemną, dziś  z ochotą ją odtwarzam. Rewelacyjny jest to kawałek, odznaczający się świetną energią i niebanalnym, bardzo chwytliwym rytmem. To już klasyk; jeden z tych, który z każdym kolejnym włączeniem będzie brzmiał równie świeżo, co za pierwszym razem.



Queen  You Don't Fool Me. Bezapelacyjnie jeden z moich ukochanych utworów Queen; taki, do którego zawsze wracam i taki, który nigdy mi się nie znudzi. Moment gitarowego solo, tak charakterystycznego dla zespołu, za każdym razem wywołuje ciarki na skórze. Gdybym miała tworzyć własny top wszech czasów, miejsca dla You Don't Fool Me na pewno by nie zabrakło.



Afromental  Mental House. Przypomniałam sobie niedawno o poprzednim krążku Afromental, który swego czasu katowałam bez przerwy. Do tej pory pozostaję pod wrażeniem produkcji i w zasadzie całokształtu płyty Mental House, bo jest to naprawdę kawał porządnej, rockowej muzyki; szkoda, że tak niedocenionej. Tytułowy singiel to prawdziwa petarda, którą mam nadzieję usłyszeć kiedyś na żywo.



Karaś/Rogucki  Bolesne strzały w serce. Uwielbiam zarówno Kubę Karasia, jak i Piotra Roguckiego (polecam ich profile na Instagramie). Nie sądziłam, że przyjdzie moment na ich wspólną płytę, bo mimo wszystko nie wyobrażałam sobie ich we wspólnym projekcie. A tu proszę. Bolesne strzały w serce to dowód, że nadchodząca płyta duetu może być jedną z ciekawszych tegorocznych premier.

6 komentarzy:

  1. Z utworów The Clash wolę "Rock the Casbah" - fajny, rytmiczny kawałek z ciekawą historią. Rzadziej wracam do "Don't Let Me Be Misunderstood" i "You Don't Fool Me", ale fajnie sobie je przypomnieć. Nie podzielam jednak Twojego entuzjazmu przy "I Just Called to Say I Love You" i "Mental House". To pierwsze jakieś takie za słodkie jest dla mnie, a to drugie hmm... przesadzone? Chyba wolę Afromental w spokojniejszych i mniej wulgarnych aranżacjach. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę tu dobry muzyczny gust. Plus Stevie rządzi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja akurat też fanką The Animals bym się nie nazwała, ale z tych zespołów debiutujących w latach 60. dużo bardziej mi odpowiadają niż tacy The Beatles. Kocham ich przeróbkę The house of the rising sun.

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Kompletnie rozumiem brak nowości w tym wpisie, bo sam się ostatnio z tym zmagam. Z wybranych przez Ciebie piosenek najprzyjemniej mi się wróciło do "You Don't Fool Me" - świetny, super emocjonalny kawałek. No i Stevie Wonder - wiadomo :)

    Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mam wielki sentyment do tej piosenki:)

    OdpowiedzUsuń