środa, 13 stycznia 2021

Ulubione albumy 2020 roku

Czas na drugą i ostatnią część podsumowania 2020 roku. Początkowo miało być tylko 8 albumów, ale zaokrągliłam liczbę do 10, bo nie mogłam nie wyróżnić pewnych dwóch albumów. Nie przedłużając, zapraszam na zestawienie płyt, które zrobiły mi 2020 rok  zachwyciły, dały chwilę oddechu i masę radości.




10. Julia Marcell  Skull Echo. Głęboka, nasycona elektroniką płyta. Hipnotyzująca i szybko zapadająca w pamięć, łatwo uzależniająca. Tak w skrócie można opisać Skull Echo, kolejny krążek w dorobku Julii Marcell. Uwielbiam tę tajemniczą, nieco mroczną odsłonę artystki. Od samego początku wokalistka raczy nas wspaniałymi dźwiękami, oprowadzając nas po swoim wyjątkowym świecie. A świat to niesłychanie wciągający. Recenzja »
Ulubione: Celebral Bliss, Moment i wieczność, Nostalgia





9. Swiernalis  Psychiczny Fitness. Choć ten krążek wysłuchałam w całości dopiero po Nowym Roku, zachwycił mnie na tyle, że nie mogłam go pominąć w tym zestawieniu. To moje pierwsze dłuższe  spotkanie z twórczością Swiernalisa, ale jakże udane. Energetyczne numery przeplatają się z stonowanymi, chwilami wręcz balladowymi, dzięki czemu płyta się nie nudzi i chce się do niej wracać. Warto zwrócić także na intrygujące, bardzo udane warstwy tekstowe oraz oryginalne połączenia brzmieniowe.
Ulubione: Tango, Tron, Piękno, Blizny




8. Miuosh  Powroty. Po płycie POP. z 2017 roku byłam bardzo ciekawa, jak będzie brzmieć następca tego albumu. Powroty co prawda porwały mnie w mniejszym stopniu niż wspominany POP., ale wciąż jest to krążek, do którego często wracałam i który trafił do mnie bez oporu. Co przecież interesujące, bo jak dobrze wiecie, za rapem nie przepadam i nie słucham na co dzień. Niemniej twórczość Miuosha cechuje się nie tylko chwytliwymi melodiami, ale także świetnymi tekstami. Recenzja »

Ulubione: Motyle, Lęk, Diamentova



7. RAYE  Euphoric Sad Songs. Ten krążek pewnie będzie zaskoczeniem, bo nie wspominałam o RAYE ani razu. Pomimo tego końcówka roku upłynęła mi właśnie pod znakiem Euphoric Sad Songs i nie mogłam o tym nie wspomnieć. Tytuł celnie odwzorowuje to, co na płycie zawarto  piosenki przesiąknięte smutkiem i zawodem zawoalowano w taneczne melodie. Gdy dodamy do tego fajny wokal, z lekka przypominający Duę Lipę, otrzymamy dobry, popowy album.

Ulubione: Regardless, Change Your Mind, Natalie Don't



6. Selena Gomez  Rare. Początek roku z kolei zdominował najnowszy album Seleny Gomez. Bardzo podoba mi się kierunek, jaki obrała artystka. Miękka elektronika przyozdobiona słodkim wokalem Seleny umilała mi czas przez wiele miesięcy. Choć całokształt może zdawać się nieco nużący i nadto spójny, naleciałości innych gatunków (jak np. r'n'b czy latino) skutecznie urozmaicają ten zestaw utworów. Wydaje się, że Selena odnalazła siebie w muzyce i mam cichą nadzieję, że jej kolejne krążki będą równie udane co Rare.

Ulubione: Ring, Vulnerable, Feel Me



5. The Weeknd  After Hours. Po świetnej EPce My Dear Melancholy, miałam pewne oczekiwania względem kolejnego pełnoprawnego krążka The Weeknd. I nie zawiodłam się, bo dostałam to, co najbardziej lubię  głębokie, nocne brzmienia, koncentrujące się głównie na elektronice. Takie, które obezwładniają zmysły. Nie dziwię się, że singlowe Blinding Lights odniosło ogromne sukcesy, bo to rewelacyjny numer, który idealnie odzwierciedla to, jak brzmi całe After Hours.

Ulubione: After Hours, Blinding Lights, In Your Eyes



4. Karaś/Rogucki  Ostatni Bastion Romantyzmu. Gdy tylko dowiedziałam się o powstaniu tego duetu, wiedziałam, że to będzie coś, na co będę czekać z niecierpliwością. I rzeczywiście tak się stało. Projekt Kuby Karasia i Piotra Roguckiego towarzyszy mi od dnia premiery i niezmiennie wsłuchuję się w niego z przyjemnością. Rock pomieszany z elektroniką, utrzymane w niepokojącym, trochę nerwowym nastroju i z tekstami niekiedy fatalistycznymi, niekiedy przyziemnymi. Rzecz warta każdej uwagi.

Ulubione: Kilka westchnień, Ciociosan, Katrina



3. Rosalie.  IDeal. Swoim pierwszym albumem Rosalie. pozytywnie mnie zaskoczyła, nagrywając album w klimacie r'n'b, co na polskim podwórku jest nieczęste. Przy okazji IDeal wokalistka utrzymała charakter płyty Flashback, ale postawiła na chwytliwsze rozwiązania, czym totalnie mnie kupiła. Jest to najczęściej słuchany przeze mnie krążek z zeszłego roku. I wciąż nie wyobrażam sobie choćby jednego dnia bez posłuchania moich ukochanych utworów z tej płyty. Recenzja »

Ulubione: Zapomniałam jak, Najbliżej, Spływa





1. Bluszcz  Kresz & Kasia Lins  Moja Wina [ex aequo]

Pierwszy raz znalazłam się w sytuacji, w której nie potrafię jednoznacznie wskazać mojego ulubionego krążka z danego roku. W zarysach tego podsumowania w jednym momencie zwyciężał Bluszcz, w drugim  Kasia Lins. Każda decyzja wydawała mi się niesprawiedliwa i nieadekwatna, dlatego zarówno Kresz, jak i Moja Wina zasługują na miejsce pierwsze, choć są to krążki z zupełnie innych bajek. Trzecia płyta grupy Bluszcz to podróż w lata 80.  tak w tekstach, jak w samej muzyce. Podróż nostalgiczna, magiczna i porywająca. Taka, w którą zawsze chętnie wyruszam i z której niechętnie wracam. Z każdym odsłuchem zatracam się coraz bardziej w tęskną, pełną emocji przestrzeń, jaką stworzyli bracia z grupy Bluszcz. Z kolei nowy album Kasi Lins to fuzja przeróżnych instrumentów, teatralnej, chwilami podniosłej atmosfery, oszałamiającego wokalu i inteligentnych, nietuzinkowych tekstów. Prawdziwa mieszanka wybuchowa, obok której nie potrafię przejść obojętnie i która zostanie ze mną na lata. Zaryzykuję stwierdzenie, że moc Mojej Winy przetrwa długi czas w świadomości nie tylko mojej, ale i każdego, kto będzie miał z tą płytą styczność.

Obydwa albumy darzę niewysłowioną  bo trudno mi ująć uczucia, które towarzyszą mi podczas słuchania tych płyt, w zaledwie kilka zdań  miłością. Bezwarunkową. Uzależniającą. I nie potrafię rozstrzygnąć, która podoba mi się bardziej. Obie porwały mnie w tym samym stopniu, ale czym innym i na różne sposoby. Dlatego nie mogłam postąpić inaczej niż przyznając miejsce 1. dwóm krążkom.

Recenzja Kreszu » / Recenzja Mojej Winy »

Ulubione z Kreszu: Sopot '86, Lamparty, Gepard

Ulubione z Mojej Winy: Morze Czerwone, Moja wina, Śniłam, że jest spokój


Na dalszych miejscach znaleźliby się (kolejność losowa): Dua Lipa  Future Nostalgia, Mela Koteluk & Kwadrofonik  Astronomia poety. Baczyński, Hurts  Faith, Better Person  Something To Lose, Nothing But Thieves  Moral Panic, Julia Marcell  Skull Echo, Hania Rani  Home, Soko  Feel Feelings


Miejsca #1 z poprzednich lat:

(2016) Krzysztof Zalewski  Złoto

(2017) Daria Zawiałow  A kysz!

(2018) Lao Che  Wiedza o społeczeństwie

(2019) król  Nieumiarkowania

5 komentarzy:

  1. Oj tak, Bluszcz i Kasia to petardy tego roku i na moich playlistach. Przemyślane i fenomenalnie wykonane albumy.
    RAYE mnie zaskoczyła. Słuchałam raz tej płyty i niezbyt przypadła mi do gustu, ale pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę, by wyrobić sobie jakieś konkretne zdanie.

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Podwójne pierwsze miejsce robi wrażenie, choć jak dla mnie wygrywa Bluszcz :)

    RAYE też mnie zaskoczyła. Lubię ją od czasów "You Don't Know Me" i podoba mi się jej osobowość, ale płycie muszę się jeszcze przysłuchać. Myślę jednak, że w 2020 Dula Lipa wygrałaby ten pojedynek :)

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze przy okazji zaproszę na nowy wpis :)

      Usuń
  3. Kiedy "Moją winę" polubiłam i często do niej wracałam, tak do "Kreszu" nie mogę się przekonać. Drażnią mnie teksty, mam wrażenie że z każdym utworem Bluszcz próbowali wcisnąć więcej nazw zespołów i artystów, muzycznie też utwory mi się zlały w jedną całość. U mnie byłby to przeciwny biegun rankingu. :D
    Najbardziej zaciekawiło mnie "Euphoric Sad Songs" i chyba sobie przesłucham w najbliższym czasie.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń