niedziela, 5 lipca 2020

re-cenzja #72: Kasia Lins – Moja Wina (2020)

Moja wina - Lins Kasia | Muzyka Sklep EMPIK.COM
Dwa lata temu w moim podsumowaniu roku płyta Kasi Lins, Wiersz Ostatni, zajęła 5. miejsce w zestawieniu moich ulubionych albumów 2018. Byłam wówczas  choć w zasadzie dalej jestem  zachwycona nastrojem, który Wiersz Ostatni wprowadza oraz zaimponowały mi zarówno warstwy tekstowe, jak i muzyczne. Czekałam więc gorąco na następcę tegoż debiutu, a on premierę miał w maju tego roku. I o ile Wiersz Ostatni wywarł na mnie ogromne wrażenie, o tyle Moja Wina jest krążkiem, który trudno mi w jakikolwiek sposób ująć w słowa.


Już pierwszy singiel  Rób tak dalej  zwiastował zmiany, a kolejny, Koniec Świata, tylko je przypieczętował. Obydwa utwory są enigmatyczne, mroczne i po prostu zjawiskowe. Zilustrowane równie tajemniczymi i niezwykle oryginalnymi teledyskami nabierają nowego, nieoczywistego znaczenia i odznaczają się estetyką, której próżno szukać u innych polskich artystów. A skoro już o wyjątkowości mowa, Koniec Świata ma jeden z najlepszych tekstów ostatnich lat.



To, co od razu zwróciło moją uwagę, gdy słuchałam albumu po raz pierwszy, to fakt, że półmrok obecny na Wierszu Ostatnim tutaj został zgłębiony do pełnego mroku, nasyconego tajemnicą, czymś nieznanym, miejscami wręcz grozą. Wystarczy posłuchać otwierającego krążek Jeżeli Kochasz, będący muzyczną intepretacją wiersza Marii Konopnickiej. Interpretacją mogącą wywołać dreszcze. Kasia zniża głos i recytuje słowa z powagą, co jest niezwykle trafnym zabiegiem, bo wprowadza to gęstą atmosferę, którą rozładowuje pogodne pianino w tle. Generalnie na Mojej Winie artystka wykazuje się większą niż na Wierszu swobodą w operowaniu wokalem – bawi się nim, przybiera różne barwy, odpowiednio zawyża i zaniża jego rejestry, co nie dość, że za każdym razem wywołuje ciarki na skórze, to jeszcze wykonane jest zawsze bezbłędnie i zniewalająco.

Jak już wspomniałam, Koniec Świata wyróżnia się rewelacyjną warstwą tekstową, niemniej należy przyznać, że wszystkie piosenki z Mojej Winy mają słowa przemyślane, dojrzałe i przepięknie liryczne. Ponadto artystka często odnosi się w niebanalny sposób do kwestii wierzeniowo-religijnych, ale robi to w sposób swobodny i twórczy – najtrafniejszym tego przykładem jest chyba Morze Czerwone; to, co dzieje się w tym utworze, jest nie do opisania. W ogóle mam trudności, by dobrze ująć ten album, by opisać ten fenomen, ponieważ jego zawartość mówi sama za siebie. I dodatkowe słowa zdają się zbędne. Napomknę jeszcze tylko, że podoba mi się bogactwo dźwięków na Mojej Winie. Pojawia się więcej niż na Wierszu instrumentów i wykorzystano je po prostu fenomenalnie. Wszystko jest na swoim miejscu. Nie brakuje rockowego zacięcia, ale Lins nie boi się czerpać z innych gatunków czy wprowadzać elementy nie-rockowe.


Trudno zakwalifikować ten album. I dobrze. Kasia Lins stworzyła jeden z tych albumów, które słucha się z wnikliwą uwagą i rozkoszuje się zaserwowaną nam ucztą, nie zastanawiając się nad tym, jaki to gatunek. Takie płyty należą do moich ulubionych, nic dziwnego więc, że jestem nią oczarowana i nie jestem w stanie wychwycić jakichś usterek czy czegokolwiek, co by tu zgrzytało. Moja Wina nie tylko wyrównała poziom debiutu, ale i znacząco go przewyższyła. I jestem przekonana, że krążek ten podbije wiele rocznych podsumowań. Moje na pewno zawojuje.

★★★★★★★★★★
po-słuchaj: całości

8 komentarzy:

  1. Album roku póki co bezapelacyjnie u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło Cię wreszcie czytać z powrotem! :)

    Całej płyty Kasi Lins jeszcze nie słuchałem. Jeśli chodzi o wyrwane z kontekstu utwory, to podobają mi się teksty, ale razi mnie jej dykcja.

    Tak czy inaczej, przysłucham się jeszcze całości w wolnej chwili, bo wszyscy zachwyceni :)

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło tu wreszcie wrócić i czytać takie komentarze :)

      Usuń
    2. To jeszcze dodam, że zapraszam na nowy wpis :)

      PS. Słucham sobie Kasi Lins powoli i, póki co, chyba najbardziej podoba mi się 'Jesteś krwią w mojej żyle".

      Usuń
  3. "Moja wina" mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cała płyta już mi się osłuchała i ograła, ale często wracam do Jeżeli kochasz, Mojej winy i Śniłam, że jest spokój.

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Po-słuchaj wróciło, 2020 uratowany. ;)
    Naczytałam się tyle pozytywnych opinii o tym albumie, że aż musiałam przesłuchać. Rzeczywiście robi wrażenie, jest mroczny i ma specyficzne teksty. Moje skojarzenia to "The Dreaming" Kate Bush i twórczość Alexandry Savior.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki! Odkryłaś mi kolejną ulubioną artystkę! :)

    OdpowiedzUsuń