piątek, 2 kwietnia 2021

re-cenzja #81: Oxford Drama – What's The Deal With Time? (2021)

Niemal trzy lata temu chwaliłam płytę Songs polskiego duetu Oxford Drama. Wciąż wracam do niektórych utworów, bo niezmiennie mnie cieszą i nie tracą uroku. Z zainteresowaniem więc wyczekiwałam premiery nowego krążka artystów, a ten nadszedł pod koniec marca. What's The Deal With Time? jest trzecim pełnoprawnym albumem Oxford Dramy, najważniejsze jest jednak pytanie, czy warto mu się przysłuchać.

Już pierwszy singiel, a zarazem utwór otwierający płytę, poniekąd odpowiedział na to pytanie. Polubiłam Not My Friend, bo to o nim mowa, w zasadzie od razu. Łagodny, sielski niemal nastrój powoli się rozkręca, zmieniając się w piosenkę o lekko rockowym zacięciu. Pomimo tego nieco mocniejszego brzmienia, kawałek wciąż utrzymuje tę początkową beztroskę. Bardzo ładne i przyjemne połączenie, którego możemy doświadczyć także w innych utworach z What's The Deal With Time?.

Jeżeli chodzi o stylistykę, to krążek utrzymany jest w podobnej do tej z Songs. Oxford Drama krążą wokół dream popu i muzyki elektronicznej, ale nie brakuje żywych instrumentów  głównie gitar i perkusji. Wszystkie te elementy spajają się w zgrabną i klimatyczną całość. Ciekawe jest też to, że tytułowy czas przewija się w każdym utworze. Co prawda w różnych formach i ujęciach, jednak myślę, że można go określić motywem przewodnim płyty. Ponadto cechą muzyki duetu, która bardzo mnie do siebie przekonuje, jest to, że bardzo wyraźnie słychać u nich perkusję. A ja mam niejaką słabość do tego instrumentu.

Mimo że wszystkie dziewięć utworów zasługuje na uwagę, znalazłam kilka swoich ulubieńców, których po prostu muszę tutaj wyróżnić. Pierwszym z nich jest kompozycja Bachelor of Arts, kojarzący się z latem i beztroską. Słuchając jej, mam w głowie wizję samochodowej przejażdżki z otwartymi oknami i zachodzącym naprzeciw słońcem. Choć nie można powiedzieć o Bachelor of Arts, że jest wybitnie delikatną balladą, bo nie jest ani zbyt delikatną, ani balladą, to zostawia taką właśnie błogość. Podobnie wygląda sytuacja z San Junipero, z tym że tutaj faktycznie dominuje spokój. Przy tym niezwykle klimatycznym nagraniu można po prostu odpłynąć, rozmarzyć się, zapomnieć. Moją sympatię zaskarbiło sobie zwłaszcza nagranie Retromania. Zgodnie z tytułem czuć tutaj ducha synth popu i elektroniki lat 80., może nie szczególnie mocno, ale wciąż. Wieńczący całość Episode Couples to przestrzenny, miękki numer, podobny trochę do San Junipero. Znów łatwo się przy nim zapomnieć, chociaż w pewnym momencie rytm zmienia się na tyle, że noga sama z siebie zaczyna ruszać się w takt.

Wady? Nie znalazłam. No, można by pod mankament podciągnąć jedynie zbyt małą ilość utworów. Po namyśle jednak stwierdziłam, że taka długość albumu jest w sam raz. Tym bardziej, że każda z piosenek cechuje się dopieszczeniem i precyzją. Tutaj nie ma miejsca na przypadek i wyraźnie to słychać. What's The Deal With Time? odznacza się bardzo przyjemną nastrojowością, która w różnych kompozycjach przybiera inne odcienie, ale panuje tutaj charakterystyczna atmosfera. Taka, której nie mogę się oprzeć.

★★★★★★★★☆☆

po-słuchaj: Retromania, Bachelor of Arts, San Junipero

3 komentarze:

  1. Nie zgadłabym, że to polski projekt. Załączone piosenki wydają się być bardzo sympatyczne, pasują do wiosenno/letniego klimatu, a "Bachelor of Arts" mogłoby znaleźć się w repertuarze Alvvays. Zapisuję na swojej liście do przesłuchania w 2021. ;)
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to samo pomyślałam - bardzo europejsko to brzmi :)

      Nowy wpis na the-rockferry.pl

      Usuń
  2. Not my friend bardzo mi się spodobało ❤

    OdpowiedzUsuń