środa, 31 października 2018

re-cenzja #41: xxanaxx – Gradient (2018)

Znalezione obrazy dla zapytania xxanaxx gradient
Od kilku lat należą do czołówki twórców polskiej sceny elektronicznej. Xxanaxx, duet składający się z Klaudii Szafrańskiej oraz Michała Wasilewskiego, zachwycił swoimi chilloutowymi, spokojnymi kompozycjami. Poprzednie dwa albumy zyskały spore uznanie, teraz artyści prezentują trzeci krążek – Gradient. Jak zawsze przy powrocie, pojawiają się wątpliwości i pytania względem jakości tej płyty, ale czas je rozwiać.

Xxanaxx poznałam tuż przed premierą ich debiutanckiego krążka. Supportowali bowiem duet Hurts przed występem na warszawskim Torwarze w 2013 roku. Wówczas muzyka polskiego duetu nie do końca przypadła mi do gustu – być może byłam zbyt podekscytowana występem Brytyjczyków – jednak po powrocie do domu i dokładnym przesłuchaniu epki zatytułowanej po prostu xxanaxx, pomyślałam sobie: „Hej, ale to jest dobre!”.

Tak więc z wypiekami czekałam najpierw na Triangles, później na FWRD, teraz na Gradient. Oczekiwanie na ten ostatni umilały mi co jakiś czas ujawniane karty w postaci utworów takich, jak na przykład Ciepło, Kły, Mniej czy Bardzo bardzo. W sumie przed oficjalną premierą trzeciego krążka usłyszeliśmy sześć z czternastu kompozycji. Co prawda nie lubię podobnych sytuacji, gdy podczas pierwszego odsłuchu znam niemal połowę piosenek, niemniej ujawniane powoli kompozycje zaostrzały mój apetyt i utwierdzały w przekonaniu, że Gradient będzie udanym krążkiem.


I tak właśnie jest. Wyraźnie słychać rozwój muzyków oraz ich chęć eksperymentowania. Konsekwentnie trzymają się wybranej przez siebie stylistyki, ale nie boją się jej urozmaicać. Kawałki, choć spójne i często zbudowane na podobnym schemacie: stonowane zwrotki kontra mocne refreny, nie sprawiają wrażenia „ale to już było”. Jest różnorodnie. Klimaty zgrabnie mieszają się ze sobą – taneczność, intymność, duszność, przestrzeń i noc – wszystko to brzmi fantastycznie, zwłaszcza w połączeniu z delikatnym, dziewczęcym wokalem Klaudii.

Zaskoczył mnie fakt, że Gradient jest wydawnictwem dwupłytowym, jednak koncepcja, aby piosenki łączyły się ze sobą niczym nomen omen gradient jest oryginalnym zamysłem i w takim wypadku dwa krążki mają sens. Zwłaszcza że utwory zawarte w poszczególnych częściach rzeczywiście różnią się i przenikają nawzajem. Pierwsza część Gradientu jest bardziej chilloutowa, więcej tutaj luzu i odprężenia; Gradient II z kolei to już żywsze rytmy, więcej zabawy dźwiękiem, a nawet goście – Ras w Mniej oraz Quebonafide w Kłach.

Ważnym aspektem Gradientu są teksty. Tylko jeden z nich, Leftover, napisany jest po angielsku; reszcie utworów towarzyszą polskojęzyczne wersy. Ogromnie mnie to cieszy, nie tylko dlatego, że po prostu wolę słyszeć Klaudię śpiewającą po polsku, ale też z tego względu, że warstwa liryczna na Gradiencie jest o niebo lepsza niż na poprzednich krążkach. Odnoszę wrażenie, że zrezygnowanie z licznych metafor i postawienie na prosty przekaz dodają uroku oraz autentyczności. I całość zwyczajnie brzmi lepiej.


Poziom nagrań jest raczej wyrównany. Wszystkie są dobre, ale znajdziemy tutaj zarówno te z efektem wow, jak i te, które na dobrą sprawę są zbędne. Zacznijmy może od tych drugich. Większego wrażenia nie robią na mnie Miliony planet, tytułowy Gradient oraz Na chwilę. Technicznie to udane kawałki, nie można się za bardzo czepiać, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Wrażenie zbyteczności ratują kawałki takie, jak Styropian – nie wiem, ile razy zapętliłam ten numer, jest po prostu rewelacyjny; bujające, rytmiczne i tajemnicze Nie wrócisz; charakterystyczne, nośne Ciepło oraz groźne i enigmatyczne Kły.

W moim przekonaniu Gradient nie jest krążkiem idealnym, ale w żadnym stopniu mnie nie zawiódł. Warto dać mu szansę, bo ma w sobie sporo perełek godnych uznania. Dodam jeszcze, że cieszy mnie nieustanna pomysłowość duetu oraz ich pragnienie rozwoju i szukania nowych muzycznych rozwiązań. Należą się życzenia oby tak dalej, ale póki co nie ma się gdzie spieszyć – Klaudia i Michał odwalili kawał dobrej roboty, którą trzeba teraz docenić i się nią cieszyć, bo zdecydowanie jest czym.

★★★★★★★☆☆☆
po-słuchaj: Styropian, Nie wrócisz, Ciepło, Kły

5 komentarzy:

  1. No właśnie mam na odwrót. Chyba wolę ten duet w wydaniu po angielsku, bo jakoś najbardziej z nowej płyty spodobał mi się na razie tylko "Leftover". Ale obiecuję, że się jeszcze przysłucham :)

    Pozdrowienia & miłego weekendu!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie to samo przemyślenie. Na początku, jak wychodziły te single (Surferzy, Kły) chwaliłam pójście w j. polski, ale cała płyta mnie niestety zawiodła. Mam wrażenie, że te utwory są o niczym. No i jest ich zdecydowanie za dużo. To raczej materiał na 2 krążki.

      Nowa recenzja na the-rockferry.pl

      Usuń
  2. Niestety trochę zawiodła mnie ta płyta, spodziewałam się czegoś lepszego:) Ale nie jest źle!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj, bardzo lubię Kły <3

    Nowy post, zapraszam
    https://scarlett95songs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń