piątek, 27 października 2017

re-cenzja #14: Demi Lovato – Tell Me You Love Me (2017)

Demi Lovato stawiała pierwsze poważne kroki w show biznesie jako gwiazdka Disneya, biorąc udział w znanych produkcjach dla młodzieży. Później przyszły problemy psychiczne, uzależnienia, pobyt w klinice i rewolucja w różnych sferach życia. Słowem, Demi sporo przeżyła, co niejednokrotnie miało wpływ na jej twórczość muzyczną. Śledzę jej karierę od kilku lat i choć zawsze wiernie jej kibcuję, nierzadko ręce mi opadały gdy słyszałam nowe piosenki. Ta dziewczyna naprawdę nie potrafiła wykorzystać swojego pięknego wokalu do tworzenia równie pięknej muzyki. Zazwyczaj była to radiowa, popowa sieczka, powodująca irytację i zawód. Zastanawiałam się, jak wypadnie jej najnowsze dzieło, Tell Me You Love Me. Pierwszy singiel powoli gasił moje jeszcze tlące się nadzieje na nową porządną muzykę. Mimo tego cierpliwie czekałam, a z każdym kolejnym publikowanym utworem czekałam na premierę płyty coraz bardziej niecierpliwie. I w końcu doczekałam się.

Pamiętam, jakim koszmarkiem jest album Demi. Pamiętam, jak podobały mi się pop-rockowe, choć raczej mało dojrzałe Don't Forget czy Here We Go Again. Pamiętam szał na Unbroken, wydane niedługo po pozornym uporaniu się z problemami Demi. Pamiętam przedostatnią płytę z 2015 roku, Confident i nadzieję, którą we mnie wzbudziła. Lovato wciąż sięgała po niewymagający pop i chwilami brzmiała nie najlepiej, ale widać było malutki progres, malutki krók w przód. I pamiętam mój zawód, kiedy po raz pierwszy usłyszałam Sorry Not Sorry, pierwszy singiel z Tell Me You Love Me. Zapowiadał on powrót do tandetnych dźwięków z Demi. Jak dobrze, że to jedyny duży bubel z szóstej płyty wokalistki!



Właśnie tym numerem zaczyna się przygoda z płytą. Co prawda Sorry Not Sorry wypada źle na tle pozostałej części krążka, ale na imprezy nadaje się idealnie. Pominę fakt, że tekst jest o niczym i nic nie wnosi – jest wręcz infantylny – to samą tytułową frazę można wykrzykiwać i wykrzykiwać, skacząc i bujając się w rytm muzyki. Tuż po tej małej szkaradzie mamy tytułową kompozycję, w której zakochałam się od pierwszego przesłuchania. Najbardziej podoba mi się piękny wokal Demi, a przede wszystkim jego drżenie podczas refrenu. W końcu zaczęła nim operować na miarę swoich możliwości i w akompaniamencie odpowiedniej muzyki.

Przez większość utworów nadal przemawia pop, ale jest on nastawiony na inną grupę odbiorców. Dotychczas muzyka Demi zadowalała jej nastoletnich fanów, tych starszych – raczej nie. Teraz będzie inaczej. Ta swoista mieszanka popu, r'n'b i elektroniki brzmi zdecydowanie bardziej dojrzale i jest bardziej przemyślana aniżeli radiowe sieczki z poprzednich wydawnictw. Fantastycznym nagraniem jest You Don't Do It For Me Anymore, opowiadające o zmaganiach Demi z uzależnieniami. Utrzymane w spokojnym, miarowym (ale nie nudnym) tonie, wzbogacone o kolejny popis wokalnych możliwości artystki. Definitywnie najbardziej zmysłowym, chillującym numerem jest Ruin The Friendship. Demi ładnie panuje nad głosem, dopiero pod koniec numeru śpiewa głośno i wyraźnie – przez większość piosenki zachowuje powściągliwość, a w jej wokalu czai się intryga.



Przyjemnie słucha się rozmarzonego Only Forever, którego refren brzmi, jakby wydobywał się zza mgły. Całość jest bardzo spokojna i czarująca. Lonely odznacza się świetnymi zwrotkami, jednak to wszystko, co mi się w tej piosence podoba. Towarzyszący wokalistce Lil Wayne zdaje się być zbędny, a w refrenie tonacja śpiewu mija się z melodią. O wiele lepiej słucha mi się potężnego Cry Baby o nieco patetycznym wydźwięku, ale nie ma w tej podniosłości zbędnej przesady. Ten utwór brzmi jak unowocześniona wersja jakiegoś hitu sprzed kilku dekad. Games nie wybija się niczym wow! ponad pozostałe kompozycje, trochę przypomina Sorry Not Sorry; Concentrate to kolejna ballada, w której uwagę przyciąga gitara oraz ciekawie, nienachalnie skomputeryzowany głos Demi. Na koniec dostajemy następny wolny numer, przyjemny Hitchhiker, fajnie wieńczący przygodę z Tell Me You Love Me.

Widać ogromny postęp w twórczości Demi Lovato. Album jest spójny, przemyślany i dojrzały. Słychać, że w takich klimatach artystka czuje się świetnie i wypada fantastycznie. Dla słuchacza, który dotychczas nie miał styczności z muzyką Demi, ten album może wydać się przeciętny, co najwyżej niezły. Bo nie oszukujmy się – połączenie popu i r'n'b, które Lovato nam zaserwowała, nie jest niczym odkrywczym ani nowym na rynku muzycznym. Na pewno znajdą się lepsze krążki w tym gatunku, bardziej dopracowane i lepiej brzmiące. Ale dla kogoś, kto zna doskonale karierę Demi, Tell Me You Love Me będzie przełomem, ogromnym progresem i przede wszystkim otwarciem drzwi do jeszcze owocniejszej kariery. Tego Demi życzę, bo ta płyta to kawał dobrej roboty. Nawet to nieszczęsne Sorry Not Sorry aż tak mi nie wadzi – ba! – stało się moim guilty pleasure. Wysoki poziom albumu wynagradza wszelkie niedoskonałości.

★★★★★★★☆☆☆
po-słuchaj: Ruin The Friendship, Cry Baby, Only Forever, Tell Me You Love Me, You Don't Do It For Me Anymore

15 komentarzy:

  1. Chociaż nigdy się nie zgłębiałam w twórczość Demi, to pamiętam że singiel "Cool For The Summer" bardzo mnie do niej zniechęcił. "Sorry Not Sorry" wyłączyłam po paru sekundach, ale rzeczywiście pomyślałabym, że album to "taneczny pop bez przekazu vol. 2". Ale załączone przez Ciebie utwory są nawet słuchalne, sprawdziłam też "You Don't Do It For Me Anymore" i brzmi dobrze.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkąd pamiętam mam problem z Demi Lovato, nie wiedzieć czemu bardzo mnie do siebie zniechęca. Przyznam, że jednak Tell Me You Love Me dość zaskakuje, a dobre oceny mnie coraz bardziej zachęcają żeby przesłuchać tę płytę.
    Zapraszam na nową recenzję:
    www.reckless-serenade.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo nie lubię tej wokalistki, ale ten album mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Nie spodziewałam się po niej tak poprawnego krążka.

    Nowy post, zapraszam
    http://scarlett95songs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię jej. Bardzo mnie irytuje juz samo patrzenie na nią. Dlatego też nie mam zamiaru sięgać po jej muzykę. Nadal mam koszmary jak przypomnę sobie album "Demi" czy singiel "Cool for the summer".

    Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Fajny blog.Demi wydała świetną płytę.
    Zapraszam z miłą chęcią na mój blog.
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl
    PS:Może wymiana w Affiliates?

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Świetny blog.Nowa płyta Demi brzmi świetnie.
    Zapraszam do siebie.
    www.ewa-singer.blog.onet.pl
    PS:Będziemy się informować o NN?

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę się zabrać za przesłuchanie płyty.Według mnie już dość duży postęp zrobiła przy płycie Confident i czekam teraz na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - "Tell Me You Love Me" zdecydowanie przewyższa "Confident".

      Usuń
  8. Nie będę jakiś super orignalny kiedy napiszę, że Demi mnie nie kręci. Ale Riun The Friendship miało w sobie coś ciekawego, więc mały plusik ;)

    U mnie nowy wpis. Zapraszam i pozdrawiam :D
    Bartek

    OdpowiedzUsuń