
Na początku muzycznej kariery Theo i
Adam czerpali wyraźne inspiracje z muzyki lat 80. Często wśród
artystów, z których twórczości brali natchnienie wymieniali
chociażby Pet Shop Boys, Depeche Mode czy Prince'a. Dało się to
słyszeć, ale Hurts zawsze pozostawali sobą – nie zżynali od
swoich idoli. Coś odmiennego dzieje się na Desire. Znajdziemy tu
kilka analogii i raczej nieprzypadkowych podobieństw do innych,
znanych utworów. Zanim przejdę do konkretnej analizy utworów na najnowszym wydawnictwie, warto przypomnieć jaki poziom prezentowali panowie na początku muzycznej ścieżki. Wystarczy przesłuchać po jednej piosence z Happiness i Desire, by zauważyć przepaść dzielącą te dwa krązki.
Całą przygodę z Desire rozpoczynamy pierwszym singlem promującym o tytule Beautiful Ones. Spory plus
za przekaz, spory minus za ogólną prezencję. To jest taka piosenka
na jeden raz – posłuchać i zapomnieć. Trochę drażni mnie w
niej patetyczny, podniosły ton, który wyraźnie słychać w
refrenie. Dalej mamy kolejny singiel, Ready to Go. Kiedy pierwszy raz
go usłyszałam, byłam zawiedziona. Bardzo irytował mnie refren,
gdzie Theo ciągle powtarza When I die, yeah you know, I'll be ready
to go. Z czasem się przyzwyczaiłam i całkiem polubiłam energię
tej piosenki. Na koncertach z pewnością sprawdzi się wspaniale –
zarówno do śpiewania, jak i tańczenia.
Następne utwory niczym się nie
wyróżniają. Wszystkie są tak samo miałkie, nijakie oraz boleśnie
komercyjne. W People Like Us można znieść refren, który jest
przestronny oraz spokojny; Chaperone zdaje się być kalką hitu
Justina Biebera zatytułowanego Love Yourself, a Something I Need to
Know brzmi jak mdła, nieudana próba odwzorowania Somebody to Die
For z Exile. Piąta pozycja na trackliście, Thinking of you nie
dość, że brzmi jak przebój jakiegoś boysbandu, to jest
niemiłosiernie irytująca przez wysoki wokal Theo i przeciągające
się "you-u-u-u". Wherever you go w swoim refrenie
przypomina mi One Direction z początkowych ich piosenek; przy
Boyfriend zadaję sobie pytanie: co to jest?! Kolejne paskudne
skojarzenie z modnymi niegdyś boysbandami, a także z przebojem Kiss Prince'a. Niestety ta pierwsza myśl jest bardziej dotkliwa. Jedynym utworem, z którym
może polubię się na dłużej (nie licząc Ready to Go) jest Wait
Up – bardzo leniwe, chillujące, spokojne. I nawet nie irytuje mnie
ten ponownie wysoki wokal Theo. Jestem w stanie mu to wybaczyć.
Czwarta płyta jednego z moich
ulubionych zespołów bardzo mnie zawiodła. Desire brzmi tanio,
tandetnie i kiczowato. Ja się pytam: gdzie się podziali ci
tajemniczy, nostalgiczni Brytyjczycy z czasów Happiness i Exile? Z
jednej strony dobrze, że nie zamykają się w swojej strefie
komfortu i próbują nowych rozwiązań, chcą się rozwijać, ale z
drugiej... Jeśli ten rozwój ma prezentować się tak, jak zawartość
Desire, to niech już tworzą to, co sprawdzone i bezpieczne. Mam
wrażenie, że ta płyta jest skierowana do bardzo niewymagających
słuchaczy, młodzieży albo do osób, którym muzyka jest
potrzebna tylko do rozrywki. Wtedy Desire może się podobać. Lecz
tym, którzy w muzyce szukają czegoś więcej, nie polecam tej
płyty. Lepiej wracać do Happiness i Exile, chwilami do Surrender,
które ma swoje mocne strony, a na które ja tak psioczyłam. Zwracam
honor. Po prostu nie podejrzewałam, że może być jeszcze gorzej.
★★☆☆☆☆☆☆☆☆
po-słuchaj: Ready to Go, Wait Up
Pełna zgoda. Desire to strasznie słaba płyta. Zgrzytałem zębami słuchając całości i, naprawdę, "Wait Up" to jedyna całkowicie dobra piosenka, która pozostała mi w pamięci.
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo fajny ten nowy szablon bloga :)
Miłego weekendu! :D
Haha, znam to, ja sobie rwałam włosy z głowy z bezsilności. :D
UsuńDziękuję pięknie!
Uuuu 2.5/10 to faktycznie baaaardzo słaba płyta. Nie znam jej jeszcze, ale mam w planach przesłuchać, bo wybieram się na ich koncert i wypadałoby znać choć kilka nowości :D
OdpowiedzUsuńNowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
Na koncercie ta płyta może sprawdzić się nieźle i to jedna z jej nielicznych zalet. ;)
UsuńAle ładny szablon <3 Wow :)
OdpowiedzUsuńNie znam tego krążka, ale singlowe Ready To Go lubię.
Nowa recenzja, zapraszam
http://scarlett95songs.blogspot.com/
Dziękuję! :)
UsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, jak (nie)dawno było "Wonderful Life" i "Better Than Love", jakie to było "wow, Hurts, świeża krew" i że na tych dwóch utworach kończy się moja wiedza. :D Nigdy nie czułam się wystarczająco zachęcona do sięgnięcia po więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.