Wrzesień obfitował w sporo ciekawych tytułów, które mnie sobą zainteresowały. Były zarówno debiuty, jak i powroty - w obu z tych dwóch kategorii znajdzie się coś godnego posłuchania. Dziś zaprezentuję Wam te albumy, które osobiście najbardziej mi się spodobały (nie planuję osobnych recenzji tych płyt). Zapraszam!
Rok temu wokalistka zdecydowała się na kontrowersyjne wyznanie, które odbiło się na jej reputacji. Natalia z pewnością nie miała lekko przez ten czas, co sama w wywiadach potwierdzała. Ale nie moja rola komentować jej życie prywatne - zajmę się materiałem, który został następcą wydanego w 2014 roku Prądu. Przyznaję, że nie słuchałam tej płyty, bowiem wówczas nic nie zachęcało mnie do zagłębienia się w twórczość Przybysz. Jednak coś mnie podkusiło i w dniu premiery Światła nocnego odpaliłam je na Spotify i od pierwszej piosenki byłam usatysfakcjonowana. Dostajemy chwytliwe, charakterne dźwięki utrzymane w alternatywnej konwencji (pojawiają się elementy m.in. rocka, popu oraz bluesa), które towarzyszą błyskotliwym i poruszającym tekstom (odsyłam do genialnego utworu Vardo). Co prawda nie mam porównania do poprzedniej twórczości Natalii, ale słyszałam głosy, że brzmieniowo niewiele się zmieniło - muszę koniecznie to sprawdzić, bowiem Światło nocne to kawał naprawdę dobrej, wartościowej muzyki.
Ulubione: Mandala, Vardo, Nic osobistego, S.O.S., Świat wewnętrzny
Kiedy usłyszałam pierwszy singiel tej debiutantki, zatytułowany tak samo jak album, miałam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony nie przekonywały mnie takie dźwięki, ale z drugiej co chwila wracałam do tego nagrania, jakbym chciała udowodnić sobie, że nie, naprawdę mi się to nie podoba. I tak odtwarzałam, odtwarzałam, aż zaczęłam z niecierpliwością wyczekiwać premiery płyty. Mery Spolsky jest artystką wyjątkową - myślę, że jej twórczość idealnie określi parafraza z singla Miło było Pana poznać: niekonwencjonalna, po chamsku, nie po damsku, a jednak niebanalna; do wyboru, do koloru. Prawdziwie elektroniczne, komputerowe dźwięki połączone z rezolutnymi, nierzadko zadziornymi tekstami tworzą potrzebny powiew świeżości na polskiej scenie muzycznej. Muzyka Mery jest na pewien sposób specyficzna, więc nie jest ona dla każdego, ale to duża zaleta - tak barwnej, oryginalnej postaci, kroczącej niewydeptanymi ścieżkami dawno nie spotkałam. Brawo. Auu!
Ulubione: Miło było Pana poznać, Wrzesień (Nie zrób mnie w konia), Brak, Alarm, Liczydło
Słyszałam wiele dobrego o tym amerykańskim zespole, lecz nigdy nie ciągnęło mnie, by bliżej się zaprzyjaźnić z ich twórczością. Chyba odrzucały mnie słowa mówiące o smutnym, często wręcz smętnym brzmieniu The National. Jako fanka szybkich melodii poddałam się na starcie. Najwyraźniej popełniłam błąd, bo słuchając Sleep Well Beast stwierdziłam: cholera, jakie to dobre! Rzeczywiście, jest ponuro i szaro, ale nie ma w tym przesady - jest w pewien sposób porywająco. Może to sprawka nadchodzącej jesieni (podczas której, swoją drogą, ten album będzie fantastycznie brzmiał), nie przeczę. Przygoda z Sleep Well Beast to dla mnie pewna nowość, bo na co dzień nie słucham takiej muzyki, a po posępne, melancholijne utwory sięgam niezwykle rzadko i zazwyczaj w określonych sytuacjach. Możliwe, że właśnie dlatego - że jest to dla mnie taka odskocznia - tak polubiłam ten album. Podejrzewam, że w najbliższych miesiącach będzie mi często towarzyszył.
Ulubione: The System Only Dream In Total Darkness, Turtleneck, Walk It Back, Guilty Party
Lina Tullgren to amerykańska wokalistka, stawiająca pierwsze kroki w świecie muzyki. Ale muzyki niszowej, trafiającej do konkretnych odbiorców, często bardzo wymagających, których nie zadowoli byle co, a w muzyce poszukują czegoś więcej niż tylko rozrywki. Debiutancki album Won Lina wydała pod szyldem wytwórni Captured Tracks, charakteryzującej się produkcją muzyki niezależnej z gatunku indie, post-punk czy dream pop. Płyty Won nie można zakwalifikować tylko do jednego z tych stylów. Lina Tullgren stworzyła bardzo elegancki, chłodny i troszkę mroczny album, na którym prym wiodą dźwięki gitary elektrycznej. Artystka posiada bardzo głęboki, intrygujący głos, robiący spore wrażenie na słuchaczu. Całość jest bardzo nastrojowa i podejrzewam, że tych wyrafinowanych słuchaczy jej twórczość z pewnością zadowoli. Swoim charakterem przypomina mi nieco garażową muzykę lat 60. Jeśli lubicie coś takiego, zapoznajcie się z młodą wokalistką koniecznie.
Ulubione: Fitchburg State, Red Dawn, Summer Sleeper, Get Lost
Ponadto polecam: Fink – Resurgam, The Killers – Wonderful Wonderful, Nothing but Thieves – Broken Machine, Foo Fighters – Concrete and Gold, ODESZA – A Moment Apart
Natalię Przybysz szanuję bardzo . Ma odwagę aby wyrażać siebie i swoje zdanie . Reszty nie znam
OdpowiedzUsuńUwielbiam The National właśnie za to, co ciebie od nich odrzucało - za ten smutek. Wciąż wolę ich poprzedni album, ale ten także potwierdza ich wysoką formę. Najbardziej chyba podoba mi się Turtleneck. Choć piosenka otwierająca krążek też jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńGdybym miała polecić ci ich najbardziej dołujące nagranie, wskazałabym na Vanderlyle Crybaby Geeks.
Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
Włączyłam właśnie piosenkę, którą poleciłaś i rzeczywiście, jest bardzo dołująca i ponura. Ale ma w sobie coś, co mi się spodobało. Chyba te skrzypce. ;)
UsuńDla mnie premierą miesiąca jest zdecydowanie "Double Dutchess" Fergie.
OdpowiedzUsuńTa ostatnia okładka... :O
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)
Nie włączałam jeszcze, ale po Twojej ostatniej recenzji postaram się to nadrobić! A okładka rzeczywiście, troszkę creepy. :D
UsuńBardzo lubię The National <3
OdpowiedzUsuńJa też troszkę polubiłam! ;)
UsuńJa akurat za The National średnio przepadam. Ale podoba mi się to, co napisałaś o dwóch pierwszych polskich płytach. Mary Spolsky muszę poznać trochę lepiej. Kilka jej utworów mnie drażni, ale inne podobają mi się całkiem całkiem. Lina Tullgren to też ciekawa propozycja :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia + nowy wpis u mnie :)
PS. Nowy wpis, zapraszam :)
UsuńO widzisz, może będziesz miał tak jak ja - Mery drażniła, drażniła, a teraz często wracam do tej płyty. :D
UsuńNiczego nie obiecuję, bo kilka piosenek jest naprawdę spoko, ale na przykłąd przy takim "Wrześniu", który akurat Tobie się podoba, ja mógłbym sobie wyrywać włosy z głowy ;))
UsuńPrawdę mówiąc to wcale Ci się nie dziwię, haha :D
UsuńNatalia Przybysz jest dla mnie genialna. "Prądem" mnie kupiła całkowicie. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wpis.
to-tylko-muzyka.blog.pl
~Arco Iris
Muszę w końcu go przesłuchać!
UsuńDużo dobrego czytałam o tej płycie Natalii. Niestety nie znam żadnego z polecanych przez Ciebie krążków. Mam nadzieję że znajdę na nie czas, bo zaciekawilas mnie. Nowy post na http://scarlett95songs.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń