piątek, 4 września 2020

W słuchawkach #35

Mrozu  Pablo E. Słuchając po raz pierwszy Aury, z której Pablo E. pochodzi, nie byłam zachwycona tym numerem. Dopiero na koncercie inaczej na niego spojrzałam. Ostatnio przeglądałam nagrania z owego wydarzenia i od tamtej pory Pablo E. ciągle za mną chodzi. Lubię ten funkowy vibe i przede wszystkim tematyka utworu jest bardzo pomysłowa.



Vance Joy  Riptide. Od czasu do czasu przypominam sobie o tej piosence i zazwyczaj dzieje się to w bardzo odpowiednim momencie. Teraz, gdy zza rogu wygląda jesień, ochładza się i coraz częściej pada deszcz, tak słoneczny utwór pozwala utrzymać dobre samopoczucie i zapewnić ostatnie powiewy lata. Gdybym miała wskazać najmilszy i najbardziej uroczy kawałek, wybrałabym właśnie Riptide.



Selena Gomez  Feel Me. Tegoroczna płyta Seleny mile mnie zaskoczyła, jednak całkowicie przegapiłam jej rozszerzone wydanie. Zajrzałam do niego niedawno i odkryłam bardzo wakacyjne, chwytliwe Feel Me. Podoba mi się funkcjonalność (?) tegoż numeru  zdaje się, że będzie odpowiedni zarówno do tańca, jak i do odpoczynku. Choć rytmiczny charakter od razu zaprasza do podrygiwania.



Billie Eilish  everything i wanted. Do Billie i jej fenomenu mam dość neutralny stosunek, ale przyznać należy, że potrafi zrobić dobre kawałki. Jeden z najnowszych, everything i wanted, stanowi tego potwierdzenie. Niespieszny rytm, bardzo nastrojowa atmosfera i wiele emocji ukrytych pod zblazowanym wokalem artystki. Nie wszystko od Billie kupuję, ale tę piosenkę  w całości.



Męskie Granie Orkiestra 2020  Świt. Dziwię się, że jeszcze nie poruszałam tematu tegorocznego hymnu Męskiego Grania. Nie zdziwił mnie udział Darii Zawiałow, natomiast bardzo (pozytywnie) zaskoczyła mnie obecność Króla. Sam numer jest świetny  genialna energia, powiew świeżości w stylistyce dotychczasowych singli i fajny, pozytywny tekst. I wejście Igo niemal tak genialne, jak wejście perkusji w In The Air Tonight Phila Collinsa.



Lao Che  Godzina W. Zwykle sierpień upływa mi pod znakiem słuchania albumów traktujących o tematyce powstania warszawskiego. Nie inaczej było w tym roku. Najczęściej towarzyszył mi album Lao Che o tej tematyce i tym razem najbardziej upodobałam sobie Godzinę W. Nie chcę za bardzo mówić o tej piosence, bo ona jest z tych, co mówi sama za siebie.



twenty one pilots  Fairly Local. Wpadłam na ten utwór przypadkiem i przypomniało mi się, jak swego czasu zapętlałam go bez przerwy. I nie bez powodu. Zaczyna się niepozornie, choć z miejsca tajemniczo, by po kilku sekundach z pełną mocą wkroczyć na właściwe tory. Kapitalna jest to piosenka, z refrenem raczej nie do podrobienia.

5 komentarzy:

  1. Ciekawe spostrzeżenie o piosence Seleny. Właśnie mam podobne wrażenie o całej nowej płycie - taki chilout wymieszany z tanecznymi bitami.

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. "everything i wanted" to chyba jedyna piosenka Billie Eilish, którą lubię od początku do końca. Podoba mi się też nowe Męskie Granie, chociaż mam wrażenie, że poprzedni hymn był lepszy. Natomiast najbardziej z tego wpisu trafiło do mnie "Fairly Local". Świetny kawałek, który kiedyś w ogóle do mnie nie dotarł, a dzisiaj proszę - właściwy moment :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Często słucham "Riptide", mam dobre wspomnienia związane z tym utworem. Rzadziej wracam do albumu, na którym się znalazł, pozostałe utwory jakoś nie mają do niego startu. ;) Za największe osiągnięcie spod szyldu Męskie Granie wciąż uważam "Początek", "Świt" nie siada aż tak bardzo, ale podoba mi się bardziej niż zeszłoroczny utwór.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń