poniedziałek, 3 sierpnia 2020

W słuchawkach #34

Bass Astral x Igo  Bikini. Nowa płyta tego elektronicznego duetu zbliża się wielkimi krokami, co ogromnie mnie cieszy. Najnowszym zwiastunem jest mocny, nieco mroczny singiel Bikini. Początkowo nie byłam szczególnie przekonana do tego nagrania, jednak po dłuższym osłuchaniu się z nim polubiłam go na tyle, że bardzo często do niego wracam. No i ten teledysk. Świetny.



MGO 19  Zazdrość. Długo omijałam to wykonanie. Nie porwało mnie ani na koncercie, ani na płycie. Dopiero gdy na YouTube pojawiła się wersja wideo, przychylniej na tę Zazdrość spojrzałam. Nie ukrywam, że najbardziej przekonuje mnie tutaj wybijający się fortepian, którego w oryginalnej wersji brakuje.



Simple Minds  Don't You (Forget About Me). Początkowo, przyznaję, drażniła mnie ta piosenka, zwłaszcza to he-he-he-hey!, regularnie przewijające się w trakcie utworu. Jednak, ostatecznie, miękka, podszyta lekko tanecznym bitem elektroniczna melodia przekonała mnie do siebie. Podoba mi się także stonowany, operujący przeważnie niskimi tonami wokal. 




Domowe Melodie  Rio. Choć trio już od pewnego czasu nie istnieje, wydaje mi się, że do tej pory nie ma na polskiej scenie takiego fenomenu, jakim było minimalne wykorzystanie instrumentów oraz, jak wynika z nazwy, często domowych sprzętów. Projekt przeszedł nie bez echa, a mnie ostatnio przypomniała się jedna z moich ulubionych piosenek Domowych Melodii, czyli urocze, romantyczne Rio.



Kortez  Zostań. Można powiedzieć, że broniłam się przed tą piosenką rękami i nogami. Nigdy nie przepadałam za wyjątkowo uczuciowymi utworami o miłości, opatulonymi subtelną, oszczędną melodią. Dalej nie jestem ich fanką. Ale bez bicia muszę wreszcie przyznać, że Zostań Korteza posiada niezaprzeczalny urok, wobec którego nie potrafię już przejść obojętnie.



Kamp!  Play Me Dirty. Nie jestem pewna, czy ten singiel jest zapowiedzią nowej płyty Kamp! (byłabym mocno uradowana, gdyby tak było). Play Me Dirty nie odstaje poziomem jakości od poprzednich dokonań zespołu, ponadto wyczuwam tutaj delikatny powiew świeżego powietrza. Taki kawałek z pewnością idealnie sprawdziłby się na plenerowych koncertach; szkoda, że w tym roku się o tym nie przekonam.



Jessie Ware  Spotlight. Z niemałym zdumieniem odkryłam, jak wielu artystów skierowało swoje nowe albumy w taneczne klimaty  zaczynając od Lady Gagi czy Dua Lipy, poprzestając na rodzimej Rosalie. czy nawet Krzyśku Zalewskim. Ciekawi mnie, jak dalej sytuacja się rozwinie, ale póki co wsłuchuję się w eleganckie, rytmiczne Spotlight. Uwielbiam klimat stłamszonego disco w tym utworze; zresztą cała płyta Jessie, nie tylko pierwszy singiel, może poszczycić się wysokim poziomem.

4 komentarze:

  1. Dawno nie słuchałam Korteza, ale nadal pamiętam, jak dobrze idzie mu granie na emocjach.

    Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam "Don't You", często do niego wracam, kiedy mam dobry humor. Lubię też "Spotlight", jak na razie "What's Your Pleasure?" Jessie Ware to mój album roku.
    Posłuchałam i obejrzałam sobie "Rio" i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to taka typowo "kwarantannowa" produkcja. ;) Szkoda, że grupa nie przetrwała do 2020, bo pewnie weszliby swoją twórczością na wyższy poziom.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sporo mi się w tym wpisie podoba :) Na pewno Bass Astral i Kamp! Cover "Zazdrości" też niczego sobie ;) No i Jessie Ware - super teledysk! :)

    Podrowienia i zapraszam na nowy wpis! :D

    OdpowiedzUsuń