Pet Shop Boys – Always On My Mind. Odkąd dowiedziałam się, że ta słynna formacja wystąpi w przyszłym roku w Polsce, jeden z ich największych przebojów często gości w moich słuchawkach. Nie wiem jeszcze co prawda, czy uda mi się usłyszeć Always On My Mind na żywo, niemniej to jest jeden z tych utworów, do których zawsze chętnie wracam.
Crowded House – Don't Dream It's Over. Dotychczas nie byłam szczególną entuzjastką tego nagrania. Jakiś czas temu spojrzałam na Don't Dream It's Over inaczej. Zauroczyły mnie rozmarzone, miękkie, choć podszyte smutkiem zwrotki oraz równie spokojny refren. Pomimo panującego spleenu w tym kawałku, pojawia się w nim promyk nadziei, który skutecznie upiększa hit Crowded House.
Bass Astral x Igo i Krzysztof Zalewski – Feeling Exactly. Od zawsze lubiłam tę piosenkę, ale w wersji live jeszcze lepiej jej się słucha. Nie wiem, czy to kwestia nowej przestrzeni utworu, podekscytowanego tłumu w tle czy gościa w postaci Zalewskiego. Tak czy siak Feeling Exactly nabrało nowego wymiaru i ma w sobie jeszcze więcej mocy niż w nagraniu studyjnym.
The Dumplings – Running Up That Hill. Pamiętam moje niemałe zaskoczenie, gdy kilka miesięcy temu na koncercie The Dumplings usłyszałam ich wersję hitu Kate Bush. Bardzo lubię oryginał i w podobnych sytuacjach rzadko się zdarza, bym podobną sympatią darzyła cover. Running Up That Hill w wykonaniu duetu jest bardzo dumplingsowe i pewnie dlatego tak mi się podoba.
Blauka – Polana. Wspominałam w ostatnim wpisie, że pierwszy odsłuch debiutu Blauki nie zrobił na mnie wrażenia. Dopiero na koncercie doceniłam ich twórczość. Najbardziej ulubiłam sobie Polanę – piosenkę bardzo ciepłą, letnią i beztroską. Uwielbiam przede wszystkim refren, gdzie mocny rytm kontrastuje z błogim głosem wokalistki.
Mrozu – Lek. Od początku Lek był dla mnie najlepszym numerem z płyty Aura. Jednocześnie był tym, który zrobił na mnie największe wrażenie podczas koncertu. Elegancki, tajemniczy i intensywny charakter utworu idealnie pasuje do wielowymiarowego tekstu. Nie chcę za bardzo spoilerować, ale Lek na pewno znajdzie się wysoko w muzycznym podsumowaniu tego roku.
Bishop Briggs – Tattooed On My Heart. Zazwyczaj piosenki tego pokroju nie wywołują u mnie szczególnych emocji. Podobnie zbudowanych kompozycji było już multum, ale z pewnego powodu Tattooed On My Heart jakoś mnie zauroczyło. Podejrzewam, że to sprawka niebanalnego, wyrazistego wokalu Bishop i przyjemnego pianina przewijającego się przez cały utwór.
"Tattooed..." też mi się bardzo spodobało, właściwie chyba od pierwszego przesłuchania. A z pozostałych piosenek "Lek" Mroza jest bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wpis :)
UsuńMiłego weekendu!
Bałam się tej przeróbki utworu Kate Bush, ale wyszlo im bardzo fajnie. Przede wszystkim dlatego, że nie mieli spiny by zrobić kropka w kropkę to samo co Kate.
OdpowiedzUsuńNowy wpis na https://the-rockferry.pl/
Nie znałam tych kawałków :)
OdpowiedzUsuńDawno nie słyszałam pet shop boys:)
OdpowiedzUsuńMuszę wrócić do "Aury" bo dawno nie słuchałam:)
OdpowiedzUsuńA Bass Astral x Igo zawsze sztos!
Nowy post u mnie. Zapraszam
http://scarlett95songs.blogspot.com/