W roli supportu zaprezentował się duet Enchanted Hunters.
Przyznaję, że wcześniej nie słyszałam o nich, więc pod sceną stanęłam bez
oczekiwań, ale z zainteresowaniem. Już od pierwszych dźwięków wiedziałam, że
będę musiała zapoznać się z ich muzyką bliżej, całkowicie trafiła bowiem w moje
gusta. Głębokie, przestrzenne brzmienie synthpopu wypełniło niewielką salę
klubu, przenosząc nas w elektroniczne lata 80.. Świetna była to podróż. Dziewczyny
porządnie rozgrzały publiczność, a ja zacieram ręce na ich nadchodzącą płytę.
Naprawdę warto śledzić ich rozwój.
Chwilę po dwudziestej pierwszej na scenie pojawił się Król
wraz z zespołem, witając się z nami słowami „cześć, tygryski” i wywołując niemałe
poruszenie wśród publiczności. Otworzył występ utworem Godzina piętnasta i
ciemno, jednym z moich ulubionych z najnowszej płyty Nieumiarkowania. Podczas
półtoragodzinnego setu wybrzmiały wszystkie kawałki z krążka, na czele z
Głodnymi duszami, Okazało się czy bardzo ciepło przyjętego Te smaki i zapachy.
Ponadto pojawiło się kilka kompozycji z płyty Przewijanie na podglądzie.
Usłyszeliśmy ZŁĄ WIDOCZNOŚĆ, spróbuję / STRAŻNIK czy nieco przearanżowane, ale
nadal przepiękne, głośno wyśpiewane z tobą / DO DOMU. Nie mogło zabraknąć także
singlowego całą ciszę / POKÓJ NOCNY. Otrzymałam zatem wszystko to, co
życzyłabym sobie usłyszeć; z wyjątkiem rewelacyjnego Zaklęcia, od którego moja
przygoda z twórczością Króla się rozpoczęła.
Na takie koncerty po prostu chce się chodzić. Świetna
atmosfera panowała nie tylko w tłumie, ale również na scenie. Między muzykami
czuć niezwykłą chemię, dzięki której uśmiech sam wpływa na twarz. Sam Król jest
człowiekiem niezwykle sympatycznym; niewiele się co prawda odzywał między poszczególnymi
utworami, ale gdy już to robił, gładko żartował i nie szczędził publiczności
miłych słówek. Bardzo cenię sobie dobry kontakt między artystą a odbiorcami,
zabawa jest wówczas o wiele fajniejsza.
Podczas zamykającego podstawową część koncertu z tobą / DO
DOMU śpiewaliśmy „bo my chcemy tylko do domu”, ale wiedziałam, że tak naprawdę
nikomu nie chce się opuszczać murów Nieba. Muzycy stworzyli bowiem tak
przyjemną i ciepłą atmosferę, gdzie były miejsca i na wzruszenia, i na śmiech,
i na zabawę, że dom był ostatnim miejscem, do którego chciało się iść. To był
mój pierwszy, o dziwo, występ Króla na żywo, lecz z pewnością nie ostatni.
Jeżeli szukacie sposobu na miłe spędzenie wieczoru, chodźcie na jego koncerty.
Trasa Nieumiarkowania w toku – przed nami występy m.in. w Łodzi, Koninie,
Krakowie czy Lublinie – jest zatem sporo okazji, by usłyszeć artystę na żywo. Śpieszcie
się jednak z zakupem biletów, rozchodzą się bowiem jak świeże bułeczki. I
absolutnie mnie to nie dziwi.
Koncerty są super❤
OdpowiedzUsuńWiedz, że bardzo Ci zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNie nadrobiłam jeszcze wcześniejszych albumów Króla, ale dwa ostatnie to sztosik <3
Nowy post, zapraszam
https://scarlett95songs.blogspot.com/
Ale Ci zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuń