wtorek, 29 października 2019

Relacja z koncertu Króla w Warszawie

Jesienno-zimowy sezon koncertowy jeszcze się rozkręca. Moim inaugurującym ten sezon koncertem był występ Króla, który odbył się w ostatni piątek w warszawskim klubie Niebo. I lepszego początku doprawdy nie mogłabym sobie wymarzyć. Król dał popis, o którym długo będę pamiętać.

W roli supportu zaprezentował się duet Enchanted Hunters. Przyznaję, że wcześniej nie słyszałam o nich, więc pod sceną stanęłam bez oczekiwań, ale z zainteresowaniem. Już od pierwszych dźwięków wiedziałam, że będę musiała zapoznać się z ich muzyką bliżej, całkowicie trafiła bowiem w moje gusta. Głębokie, przestrzenne brzmienie synthpopu wypełniło niewielką salę klubu, przenosząc nas w elektroniczne lata 80.. Świetna była to podróż. Dziewczyny porządnie rozgrzały publiczność, a ja zacieram ręce na ich nadchodzącą płytę. Naprawdę warto śledzić ich rozwój.


Chwilę po dwudziestej pierwszej na scenie pojawił się Król wraz z zespołem, witając się z nami słowami „cześć, tygryski” i wywołując niemałe poruszenie wśród publiczności. Otworzył występ utworem Godzina piętnasta i ciemno, jednym z moich ulubionych z najnowszej płyty Nieumiarkowania. Podczas półtoragodzinnego setu wybrzmiały wszystkie kawałki z krążka, na czele z Głodnymi duszami, Okazało się czy bardzo ciepło przyjętego Te smaki i zapachy. Ponadto pojawiło się kilka kompozycji z płyty Przewijanie na podglądzie. Usłyszeliśmy ZŁĄ WIDOCZNOŚĆ, spróbuję / STRAŻNIK czy nieco przearanżowane, ale nadal przepiękne, głośno wyśpiewane z tobą / DO DOMU. Nie mogło zabraknąć także singlowego całą ciszę / POKÓJ NOCNY. Otrzymałam zatem wszystko to, co życzyłabym sobie usłyszeć; z wyjątkiem rewelacyjnego Zaklęcia, od którego moja przygoda z twórczością Króla się rozpoczęła.

Na takie koncerty po prostu chce się chodzić. Świetna atmosfera panowała nie tylko w tłumie, ale również na scenie. Między muzykami czuć niezwykłą chemię, dzięki której uśmiech sam wpływa na twarz. Sam Król jest człowiekiem niezwykle sympatycznym; niewiele się co prawda odzywał między poszczególnymi utworami, ale gdy już to robił, gładko żartował i nie szczędził publiczności miłych słówek. Bardzo cenię sobie dobry kontakt między artystą a odbiorcami, zabawa jest wówczas o wiele fajniejsza.


Podczas zamykającego podstawową część koncertu z tobą / DO DOMU śpiewaliśmy „bo my chcemy tylko do domu”, ale wiedziałam, że tak naprawdę nikomu nie chce się opuszczać murów Nieba. Muzycy stworzyli bowiem tak przyjemną i ciepłą atmosferę, gdzie były miejsca i na wzruszenia, i na śmiech, i na zabawę, że dom był ostatnim miejscem, do którego chciało się iść. To był mój pierwszy, o dziwo, występ Króla na żywo, lecz z pewnością nie ostatni. Jeżeli szukacie sposobu na miłe spędzenie wieczoru, chodźcie na jego koncerty. Trasa Nieumiarkowania w toku – przed nami występy m.in. w Łodzi, Koninie, Krakowie czy Lublinie – jest zatem sporo okazji, by usłyszeć artystę na żywo. Śpieszcie się jednak z zakupem biletów, rozchodzą się bowiem jak świeże bułeczki. I absolutnie mnie to nie dziwi.

3 komentarze:

  1. Wiedz, że bardzo Ci zazdroszczę :)
    Nie nadrobiłam jeszcze wcześniejszych albumów Króla, ale dwa ostatnie to sztosik <3

    Nowy post, zapraszam
    https://scarlett95songs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń