wtorek, 6 sierpnia 2019

W słuchawkach #26

Smolik/Grosiak  Alunia/Irena. Niewielu z Was o tym wie, ale jednym z moich zainteresowań jest historia. Między innymi dlatego płyta tercetu Smolik/Grosiak/Miuosh wydana przed dwoma laty z okazji 73. wówczas rocznicy wybuchu powstania warszawskiego zrobiła na mnie takie wrażenie. W okolicach 1. sierpnia często do niej wracam, zwłaszcza do tych dwóch, niezwykle emocjonalnych kompozycji.



The Neighbourhood  Softcore. Niedawno przesłuchałam wydany w zeszłym roku album The Neighbourhood i to było pierwsze dłuższe spotkanie z tym zespołem. Ogólne wrażenia pozytywne, choć nie powiem, żeby była to płyta, która chodzi za mną non stop. Niemniej ulubiłam sobie z niej pulsujące, elektroniczne Softcore, odznaczające się dosyć chilloutowym, ale mimo wszystko intensywnym klimatem.



Billie Eilish  bellyache. Zdecydowanie daleko mi do piania z zachwytu nad osobą i twórczością Billie Eilish, ale jej utwór bellyache zrobił na mnie dobre wrażenie. Pogodna, łagodna melodia kłóci mi się z ponurym, wręcz depresyjnym wizerunkiem artystki; pewnie dlatego też piosenka ta aż tak mnie zaintrygowała. Trzeba jej oddać, że naprawdę przyjemnie buja.



Dawid Podsiadło  Trofea. Również daleko mi do notorycznego słuchania ostatniego krążka Dawida, który do tej pory wydaje mi się zbyt cukierkowy. Jednak przy okazji premiery bardzo fajnego teledysku do Trofeów, przekonałam się także do samego kawałka. Lubię uśmiechnięty rytm, przy którym po prostu chce się tańczyć i nośny refren, który świetnie byłoby wykrzyczeć na koncercie.



Nosowska  Mówiła mi matka. Po koncercie Nosowskiej na Męskim Graniu przypomniał mi się tenże kawałek, który artystka wykonuje z synem. Sążny, elektroniczny bit w zwrotkach może nie porywa, ale w refrenie  niewiele różniącym się co prawda od wspomnianych zwrotek  to już inna historia. Niebłahy tekst gryzie się z taneczną melodią, ale takie kontrasty to ja naprawdę lubię.



Lao Che  Govindam (Live at Pol'And'Rock 2018). Są utwory, które lepiej brzmią na żywo niż w wersji studyjnej. I Govindam to właśnie jeden z takich utworów. Długo bolałam nad tym, że w Internecie nie było dostępnej wersji live, która odznacza się niesamowitą żywiołowością  teraz już jest. Rzecz jasna to wciąż nie odwzorowuje tego, co dzieje się pod sceną podczas tej piosenki, ale nie przeszkadza mi to w niewypuszczaniu tego wykonu z głośników.



Savage  Only you. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych utworów z lat 80. ubiegłego stulecia. Niezmiennie zachwycam się delikatnością i spokojem płynącymi z tych dźwięków. W gruncie rzeczy niewiele się tu dzieje pod względem brzmieniowym, który polega głównie na jednostajnej melodii, ale chyba takie kompozycje sobie cenię najmocniej  minimalistyczne, lecz poruszające.

4 komentarze:

  1. Piosenka Irena zrobiła na mnie większe wrażenie. Łatwiej wczuwam się w jej klimat.
    A pozostając w temacie piosenek zahaczających o polską historię... bardzo rozwala mnie Kolęda warszawska w wykonaniu Margaret.

    Nowy wpis na http://www.the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Po premierze płyty "Małomiasteczkowy" Trofea były w gronie moich ulubionych piosenek. Teraz zaczynam mieć dość tej kompozycji - cały czas na nią trafiam w radiu lub w tv...

    Nowy post, zapraszam
    https://scarlett95songs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O, ja mam tak samo z Kolędą warszawską :)

    A z piosenek, które umieściłaś, chyba najbardziej chwyciło mnie "Softcore".

    Na Billie od dłuższego czasu mam alergię, ale ten "bellyache" brzmi tak niewinnie, że w ogóle bym się tego po niej nie spodziewał :)

    Miłego weekendu. Zapraszam na nowy wpis! :)

    OdpowiedzUsuń