piątek, 3 maja 2019

W słuchawkach #23

Pawbeats ft. Marika  Gniew. Przypomniałam sobie o tym utworze całkiem niedawno i dalej się dziwię, jak mogłam o nim zapomnieć. Elektryzujący, przestrzenny bit płynnie przeplata się z lekkim wokalem Mariki, wprowadzając mnie w trochę rozmarzony, trochę roztańczony nastrój. Pytanie I po co ten gniew? rozpływa się w eterze, zamieniając się w przyjemną i rozluźnioną melodię, której nie sposób się oprzeć.



The Dumplings  Dla nas KRS 0000 338 803. Ostatnio The Dumplings często się tutaj pojawiają, ale to najlepszy dowód na to, jak cenię sobie ich twórczość. A już zwłaszcza, gdy robią tak fajne charytatywne kawałki. Singiel tętni optymistycznym rytmem, który razem ze słowami wszystko jest sceną do tańca dla nas niezwykle szybko pozwala zapomnieć o troskach dniach codziennego i porywa na ową scenę do tańca.



Lao Che  Klucznik (Rozdziobią nas kruki i wrony). By napisać pracę zaliczeniową na studia, musiałam wreszcie zapoznać się z debiutem Lao Che. Długo z tym zwlekałam z różnych względów, ale Gusła utwierdziły mnie w przekonaniu, że drugiego takiego zespołu nie ma. Posłuchajcie tylko Klucznika. Ten utwór jest tak dziwaczny, bo zabawny i poważny zarazem, że po prostu wywołuje głupkowaty uśmiech, tupanie nogą pod biurkiem oraz nucenie podtytułu. Sztos.



Mamma Mia! Here We Go Again  Dancing Queen. Ten film to największe guilty pleasure w moim życiu. Nic dziwnego, że gdy obejrzałam drugą część Mamma Mii, soundtracki z obydwu części zagościły w moich słuchawkach na dobre. Najchętniej zapętlam Dancing Queen, bo nie mogę uwolnić się od beztroski, lata i radości płynącej zarówno z samego wykonania, jak i ze sceny filmowej. I pamiętajcie, Colin Firth is the one and only dancing queen.



Bluszcz  W naszych domach. Debiutanci sprzed dwóch lat, w których muzyce całkowicie się zakochałam, wreszcie powrócili. Płyta W naszych domach, wykonana całkowicie w ojczystym języku, jest dokładnie tym, czego oczekiwałam. Nie chcę zdradzać zbyt dużo, bo niedługo pojawi się recenzja płyty, ale wiedzcie, że Bluszcz syndromu drugiej płyty zgrabnie uniknęli.



Sorry Boys  Jesteś pragnieniem. Od premiery Romy minęły już niemal trzy lata, zatem na nowy utwór Sorry Boys wręcz się rzuciłam. Jesteś pragnieniem zachwyciło mnie od razu. Swoją lekkością, uśmiechem i miłością przekazaną w tak niebanalny sposób. Nie wspominając o olśniewającej Beli. Nowy album zatytułowany po prostu Miłość ukaże się już w przyszłym tygodniu, a ja z pewnych źródeł wiem, że *spoiler* idzie jedna z najważniejszych płyt roku.



Fred Prest  Boy On Fire. Ileż ja się tego utworu naszukałam! Usłyszany w reklamie McDonald's ciągle za mną chodził, co nie jest niczym dziwnym. Pulsujący, wyraźnie pachnący 80'sowym sznytem kawałek porwał mnie totalnie, a już zwłaszcza niski, głęboki wokal tajemniczego Freda Presta. Sukcesu komercyjnego raczej Boy On Fire nie odniesie, ale to nic. Zwolennicy podobnych dźwięków na długo tego utworu nie wypuszczą.

4 komentarze:

  1. Pierwszy raz ten numer Pierogów usłyszałam podczas Springa i niezbyt mi się spodobał. Trochę taki kiczowaty. Radosny, ale wolę ich w innej stylistyce.

    Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem Mamma Mia! i piosenki z tego filmu są okropne :D

    Zapraszam do siebie na nowy post
    https://rebellek.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A w moich słuchawkach ostatnio ciągle Clock Machine. <3

    Nowy post, zapraszam
    http://scarlett95songs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba najbardziej spodobał mi się tym razem Bluszcz :) "Boy On Fire" też niczego sobie, chociaż może trochę zbyt nachalny muzycznie, ale ma fajny klimat :)

    Pozdrowienia i zapraszam na nowy wpis! :)

    OdpowiedzUsuń