czwartek, 10 stycznia 2019

50 ulubionych utworów 2018 roku (25–1)



25. Kortez – Stare drzewa
Przez długi czas byłam z Kortezem na bakier, ale nawet ja, stroniąca od ballad i wolnych kawałków, musiałam wreszcie go docenić. Zwłaszcza gdy tworzy tak przepiękne nagrania, jak Stare drzewa. Utwór trwa sześć minut, ale każda sekunda hipnotyzuje. Magia.

24. Lykke Li – deep end
Może to i nie jest taka Lykke Li, jaką lubię najbardziej, ale deep end to nadal bardzo dobry utwór. Wpisuje się w mainstream, jest dość przebojowy, jednak nie można zarzucić mu bezmyślności. Hip hop w połączeniu z elektroniką i zblazowanym wokalem dają ciekawy efekt.

23. The Dumplings – Nieszczęśliwa
Mimo że cały najnowszy krążek polskiego duetu jest rewelacyjny, to podczas pierwszego odsłuchu najbardziej zainteresowała mnie właśnie Nieszczęśliwa. Z lekka psychodeliczny śmiech, taneczny rytm oraz orientalne naleciałości nie dają o sobie zapomnieć.

22. król – przyjdę/ SZTUCZNA KREW
Rzadko kiedy utwory, w których dłuższą i ważniejszą częścią jest linia instrumentalna, wywierają na mnie aż takie wrażenie. Zdaje się co prawda, że przyjdę/ SZTUCZNA KREW nie robiłoby takiego wrażenia bez tych kilku słów wyśpiewanych przez króla pod koniec piosenki. Wspaniałe.

21. Mela Koteluk – Janie
Nie lubię, gdy ballada wieńczy płytę, bo wówczas zwyczajnie o nich zapominam. Nie w tym przypadku. Janie to łagodnie płynący utwór, oddziałujący na zmysły. Jest (nie)zwyczajnie piękny. Za każdym razem przepadam w nim coraz bardziej. 




20. Rosalie. – Holding Back
Uwielbiam feeling kryjący się w głosie Rosalie., który zwłaszcza w Holding Back jest tak świetnie podkreślony. Falujący wokal idealnie zgrywa się z równie pulsującym, hip hopowo-elektronicznym bitem. 

19. Bownik – Postrach
Zadziornie (jestem słodszy od innych), tajemniczo (okrywa nas cień), nieco niebezpiecznie (kopię dół i wiem, co tu zasadzę). Zmanierowany wokal śpiewający intrygujący tekst i otoczony różnorodną, nietuzinkową warstwą melodyczną. A oto Postrach, czyli Bownik w pigułce.

18. Mela Koteluk – Ja, fala
Następna stonowana, subtelna piosenka. Ale jak tu nie zakochać się w takich czarujących nagraniach? Zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z mistrzowskim wplecieniem harfy w melodię. A gdy dołożymy obłędny wokal Meli Koteluk, to Ja, fala jawi się niczym prawdziwa perła.

17. The Dumplings Przykro mi
Miłości od pierwszego usłyszenia w tym przypadku nie było, ale nie trzeba było długo czekać, by szybko złapało. Bardzo lubię przestrzenny rytm, przez który co jakiś czas przewijają się miarowe uderzenia perkusji. Razem z wysokim wokalem Justyny Przykro mi wypada naprawdę dobrze.

16. Kortez – Czy to już jest dno?
W tym numerze najbardziej urzeka mnie elektroniczny bit, tak daleki od tego, do czego dotychczas przyzwyczaił nas Kortez. Pewnie dlatego jestem w Czy to już jest dno? tak bardzo zakochana. A moment, kiedy pojawia się delikatna, acz wyraźna gitara, jest zdecydowanym highlightem całości. 




15. Kasia Lins – Kiedy dobrze jest nam
Kolejny bardzo mocny debiut. Zdaje się, że Kasia Lins swoim albumem Wiersz Ostatni podbiła w ostatnim czasie serca wielu, czemu absolutnie się nie dziwię. Najmocniejszym punktem płyty jest w moim przekonaniu wyrazisty, mroczny kawałek Kiedy dobrze jest nam. Prawdziwa petarda.

14. Mela Koteluk – Hen, hen
Niesamowicie podoba mi się lekkość, która płynie od Hen, hen. Ponownie bogactwo dźwięków, spośród których najwyraźniejsza jest rytmiczna perkusja, otulający cudowny głos Meli, wyśpiewujący piękny, poetycki tekst. I nagle dzięki tej piosence poczułam późną wiosnę w zimie.

13. Lao Che – Spółdzielnia
Lao Che raczej rzadko kiedy pozwalają sobie na miłosne utwory, ale kiedy już się na to decydują, robią to bezbłędnie. Spółdzielnia to nietypowa piosenka o miłości, zarówno jeśli chodzi o tekst, jak i o samą muzykę. Czy tylko mnie całokształt kojarzy się z prywatkami sprzed kilku dekad? Cudo.

12. xxanaxx – Styropian
Do tej pory pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie Styropian, gdy pierwszy raz go usłyszałam. Dla większości to może być ot, przeciętny kawałek, jednak mnie porwał od razu. Soczysta elektronika okalająca dziewczęcy wokal Klaudii Szafrańskiej, podkręcona wrzuconymi gdzieniegdzie licznymi wstawkami, jak chociażby tym uroczym konichiwa.

11. Lao Che – Baśń tysiąca i jednej nocki
Pisanie o Lao Che w samych superlatywach może być, przyznaję, nieco naciągane bądź niewiarygodne, ale co poradzić, gdy tworzą takie świetności, jak Baśń tysiąca i jednej nocki? Rewelacyjny, trochę orientalny charakter i jak zwykle genialny tekst. Śmierć wrogom golizny! 




10. Nosowska – Dosyć
Tutaj najistotniejsza jest warstwa liryczna. Bez niej Dosyć nie byłoby aż tak dobrym kawałkiem. Tekst nieskomplikowany, prosty w odbiorze, chwilami dosadny i zdaje się, że właśnie dlatego robi na mnie takie wrażenie. No i nie ukrywam, mocno się z tym utworem utożsamiam.

9. twenty one pilots My Blood
Żadna z najświeższych piosenek twenty one pilots nie przekonała mnie do siebie tak, jak zrobiło to My Blood. Niby nic specjalnego, ale klimat, jaki stworzyli artyści przy pomocy gitary, perkusji i syntezatorów, robi efekt wow. Zwłaszcza gdy ktoś kocha wpływy muzyki lat 80.

8. Lao Che – Kapitan Polska
Kapitan Polska kupił mnie od razu. Ten funkowo-rockowo-elektroniczny charakter bosko sprawdza się w domowym zaciszu, ale jeszcze lepiej wypada w koncertowej odsłonie. Niezależnie od okoliczności, owy singiel jest prawdziwym majstersztykiem. Larum grają!

7. Flirtini/Bitamina/Dawid Podsiadło – Nikt
Flirtini w ubiegłym roku wydali kolejną część składanki Heartbreaks & Promises, na której znalazł się ten wykon. Nie pomyślałabym, że wokale Mateusza Dopieralskiego z Bitaminy i Dawida Podsiadło tak fajnie będą ze sobą współgrać. Przekonajcie się sami.

6. The Dumplings – Raj
Mrok, tajemnica i mocne electro. Tak w skrócie można określić całą płytę Raj, czego kwintesencją jest tytułowy numer z płyty. W dniu premiery zapętlałam go niemal bez przerwy i w zasadzie wciąż mi się to zdarza. Nic dziwnego; klimat Raju niezwykle oddziałuje na zmysły.




5. xxanaxx – Ciepło
Uwielbiam kontrast, jaki tutaj zachodzi. Spokojne, sączące się powoli zwrotki przeplatają się z wyraźnym, charakternym refrenem, w którym całą robotę robi mocny bit. Ciepło może i nie bije na głowę oryginalnością, ale ma w sobie jakiś magnes, któremu trudno się oprzeć. Mnie ten magnes przyciąga już od momentu premiery i nie chce odpuścić.



4. Męskie Granie Orkiestra 2018 – Początek
Wszyscy to znają, większości się to już zapewne znudziło, ja jednak ciągle to włączam od początku. Zapewne jest to kwestia wspomnień i skojarzeń, jakie przychodzą mi na myśl, gdy słucham Początku, ale nie należy zapominać o fantastycznym brzmieniu tegoż utworu. Co ciekawe, według mojego Last.fm jest to najczęściej słuchana przeze mnie piosenka w ciągu roku, ale pomimo całej mojej sympatii do niej, nie może znaleźć się na podium. 




3. Mela Koteluk – Odprowadź
Bo podium zaczyna się od Meli Koteluk. Dawno żadna piosenka nie podbiła mojego serca tak szybko, jak zrobiła to artystka ze swoim Odprowadź. To jest tak piękna opowieść, że niezwykle trudno jest mi to ująć w kilku słowach, ale spróbuję. Rozmarzony, ale nieco smutny klimat, fantastyczny tekst i olśniewająca wokalistka, która zachwyca swym głosem przede wszystkim w refrenie. Całość kojarząca się z Maanamem i mamy jeden z najpiękniejszych utworów roku.



2. król z tobą/ DO DOMU
To piękno zaklęte w niewiele ponad trzy minuty oszołomiło mnie od razu. z tobą/ DO DOMU jest niesamowicie oszczędnym, ale magnetyzującym i poruszającym jednocześnie. Nie jestem pewna, co jest najpiękniejsze – zwięzły tekst, toczący się dialog, cudowny klimat czy może saksofon. Niemniej wszystkie te czynniki dają powalający całokształt, który fascynuje mnie niezmiennie od kilku miesięcy. Już brak mi słów, więc po prostu posłuchajcie.



1. Lao Che – Nie raj
Nie mogło być inaczej. Pierwsze miejsce nie mogło trafić do nikogo innego i ja wiedziałam to podświadomie już w marcu. Trudno ująć słowami to, co zadziało się w tej piosence, wydaje się bowiem, że Spięty wszystko już wyraził. Mądrość ukryta w wielowymiarowym tekście, której towarzyszy pulsujący, bogaty rytm (ten bas!) to wystarczające powody, by poznać Nie raj. Co prawda ni to rock, ni to disco, ni to alternatywa. To Lao Che, po prostu.


Po co? Po co? Po kres





Numery 1. z poprzednich lat:

2017: Nothing But Thieves – Amsterdam
2016: Organek – Mississippi w ogniu
2015: Daniel Bloom ft. Mela Koteluk – Katarakta
2014: xxanaxx ft. Tomek Makowiecki – Wolves

6 komentarzy:

  1. Nie moje klimaty ale może przesłucham . Zapraszam do siebie https://monikaniezwykla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba Lao Che i The Dumplings tu dominują :D Przyznaję, że oboje bardzo się postarali z płytami, choć moje serce jest bliżej tych pierwszych. "Nie Raj" trochę zdziwił mnie warstwą muzyczną, bo to dość komercyjny wytwór jak na Lao Che, ale tekst jest wspaniały (choć który tekst Spiętego nie jest?).
    Pozdrawiam,
    www.reckless-serenade.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że polska muzyka zdecydowaniu u ciebie przeważa. Lubię piosenki z nowego wydawnictwa Pierogów i podoba mi się, że tym razem jest 100% po polsku. Z nową Melą planuję się kiedyś zaprzyjaźnić, bo urywki piosenek brzmiały nieźle.
    Nie przepadam za hymnem MG z 2018 roku. Jakaś taka wymuszona ta piosenka.

    Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. "Początek" nie w top 3? ;) Jestem zaskoczony, bo to chyba moja ulubiona piosenka z tych, które odkryłem dzięki Tobie :)

    króla też kojarzę, z wiadomych powodów, chociaż zostawię sobie wrażenia na moją recenzję :)

    no i ta maanamowa piosenka Meli Koteluk, też chyba się do niej przekonałem, ale to najbardziej za tę jej maanamowość właśnie :)

    Natomiast z całej 50-tki, słuchałem sobie właśnie "Call Out My Name". Muszę do tej EPki wrócić.

    Zapraszam na nowy wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Interesującym jest fakt, że w 50. większość to rodzime kawałki. U mnie sytuacja miała się dokładnie odwrotnie. Kilka utworów z Twojej listy jest też w moim Top 100, więc mam z tego radość. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń