niedziela, 29 kwietnia 2018

re-cenzja #26: BOKKA – Life On Planet B (2018)

Zdjęcie użytkownika BOKKA.
Pojawili się kilka lat temu. Do tej pory nie wiemy, kto wchodzi w skład grupy, choć występowali niejednokrotnie. Kryją się za maskami, nie ujawniając swoich personaliów. Całkowita anonimowość nie przeszkodziła im w zdobyciu uznania wielbicieli muzyki alternatywnej i elektronicznej. Trzecia płyta BOKKI, bo o nich mowa, ukazała się dosłownie przed chwilą. Life On Planet B to iście kosmiczna podróż po wielowymiarowym świecie artystów.


Album zapowiadały trzy numery – In Love With The Dead Man, Secret Void oraz Paper Fuse. O ile pierwszy z wymienionych polubiłam z czasem, tak pozostałe chwyciły mnie od razu. Secret Void to rozbudowana opowieść, bogata w swych dźwiękach: słyszymy tutaj m.in. bębny, klawisze czy tamburyn. W Paper Fuse natomiast zespół kontynuuje łączenie elektroniki z instrumentami żywymi, ale robi to w zupełnie inny sposób. I zasadniczo cała płyta skonstruowana jest w podobny sposób – BOKKA tworzy utwory, korzystając z tych samych środków i jednocześnie proponując przeróżne rozwiązania. Nie znajdziemy tutaj dwóch takich samych piosenek.

Właśnie taka różnorodność i spójność zarazem podobają mi się w tej płycie. Początkowo wydawać się może, że kompozycje zlewają się w jeden elektroniczny bełkot, z którego wybijają się gdzieniegdzie gitary czy perkusja, jednak jest to błędne wrażenie. Z każdym kolejnym odsłuchem wyodrębniają się następne dźwięki i słuchacz dostrzega wyraźne granice pomiędzy konkretnymi pozycjami.


Tytuł jest niezwykle adekwatny do zawartości płyty. Każdy z numerów ma w sobie pewien pierwiastek kosmosu, abstrakcyjności i metafizyki. Słuchając Life On Planet B, odnoszę wrażenie, że wędruję po nieznanym nikomu innym wymiarze. BOKKA posiadają tę wcale nieczęstą zdolność oddziaływania na zmysły słuchacza za pomocą dźwięków. A słuchacz poddaje się bez walki i pozwala porwać się w galaktyczną wycieczkę pełną wrażeń.

Tak jak już wspominałam, Life On Planet B łączy w sobie dwie, wydawałoby się, sprzeczne cechy: spójność i różnorodność. Choć utrzymane w podobnej stylistyce, utwory nie zamykają się w jednym schemacie. Zgrabnie łączą w sobie właściwości różnych gatunków muzycznych – trochę akustyki ukryło się w ciepłym, lekko uśmiechającym się Take My Hand, a naleciałości charakterystyczne dla muzyki lat 80. wychwyciłam w pulsującym, przestrzennym Hello Darkness. I tak można by bez końca, gdyż we wszystkich utworach znajdziemy pewien wyróżnik godny uwagi.

Na pochwałę zasługuje produkcja albumu. Jest perfekcyjna i dopracowana w każdym calu. Nie będzie przesadą, gdy powiem, że jest to naprawdę światowy poziom. Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy natknęłam się na BOKKĘ po raz pierwszy – wówczas nie przypuszczałam, że tak wysokiej jakości muzyka może być produkowana w Polsce. Właśnie to jest niezmienne w twórczości grupy: ich poziom. Bo choć twórczość ulega pewnej ewolucji, mniejszej bądź większej, ich materiał zawsze jest bez zarzutu.


Ciemność rozświetlona blaskiem gwiazd, ciepło pomieszane z chłodem, futuryzm – właśnie takie myśli pojawiają się w mojej głowie, gdy myślę o najnowszej płycie BOKKI. Płycie precyzyjnej, porywającej i innowacyjnej. Na początku może sprawiać wrażenie zupełnie przeciwnej – nudnej, zachowawczej i nic nie wnoszącej, ale to tylko złudne pozory. W istocie Life On Planet B nie jest najprostszym albumem, nie zachwyca od razu, a przy bliższym poznaniu. Lubię takie wymagające płyty. Kiedy wreszcie je zrozumiem i polubię wiem, że było warto, nawet jeśli chwilami miałam ochotę przestać słuchać i wrócić do moich ulubionej playlisty. W przypadku BOKKI zdecydowanie warto poświęcić trochę czasu oraz skupienia, by w stu procentach docenić piękno Life On Planet B – bo zdecydowanie jest co doceniać.

★★★★★★★★☆☆
po-słuchaj: Paper Fuse, Hello Darkness, Take My Hand

6 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemne brzmienie, chociaż różnimy się w tym, że "In Love With The Dead Man" spodobało mi się bardzo i od razu, a reszta to już chyba mniej więcej przyjdzie z czasem :)

    Nowy wpis również u mnie, zapraszam i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz słyszę o tym zespole...
    Koniecznie muszę zapoznać się z ich twórczością :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam tylko parę utworów, ale tyle już dobrego o nich słyszałam, że z pewnością sięgnę po więcej :D
    Zapraszam do siebie,
    www.reckless-serenade.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się "In love with the dead man". Na razie większość tej cd znam z wykonań live ze Spring Breaka, ale średnio mi się podobały. Nie jestem fanką głosu wokalistki.
    Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Spodobało mi się Hello Darkness :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieszczególnie mi się podoba. :/
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń