niedziela, 11 marca 2018

Co tu się odfryderykowuje? Nominacje do Fryderyków 2018. Komentarz

Pewnie zdążyliście już zauważyć, że moje wpisy dotyczą w głównej mierze polskiej muzyki. Nie ukrywam, że rodzimy rynek muzyczny bardzo mnie interesuje i to przede wszystkim polscy twórcy przewijają się na moich playlistach. Nic dziwnego, że czekałam na ogłoszenie nominacji do tegorocznych Fryderyków, czyli najbardziej prestiżowych nagród muzycznych w Polsce. We wtorek 6. marca poznaliśmy nominacje do nagród w muzyce poważnej, jazzowej i rozrywkowej. Patrząc na pełną listę nominowanych, pomyślałam sobie: co tu się odjaniepawla odfryderykowuje? Chyba nie tylko ja byłam zaskoczona niektórymi wyborami – i to tak bardzo, że postanowiłam to szerzej skomentować.

Zanim przejdę do omawiania konkretnych kategorii, chcę zaznaczyć, że zajmę się wyłącznie muzyką rozrywkową, w kategorii poważnej i jazzowej nie orientuję się bowiem kompletnie. Od razu też powiem, że poniekąd omijam trzy kategorie: Album roku hip hop, Album roku muzyka korzeni i Teledysk roku. Z pierwszej znam tylko płytę Miuosha (której mocno kibicuję), w drugiej zabrakło mi Nocy w Wielkim Mieście Jazzbandu Młynarski-Masecki, natomiast w trzeciej – obrazu do Lajków Comy (więc mój typ to Pismo Dr. Misia).


Zacznijmy od Albumu roku elektronika. Zastanawia mnie obecność Pauliny Przybysz w tej kategorii. Rzeczywiście, znajdą się na płycie Chodź tu wpływy tegoż gatunku, jednak nie jest to stricte elektronika jak w przypadku również nominowanych Natalii Nykiel, Mery Spolsky czy Bovskiej. Niemniej cieszę się, że Paulina została doceniona – nawet w takiej nietrafionej kategorii – bo płytę nagrała bardzo interesującą. W alternatywie mam prawdziwy problem. Pojawiły się trzy albumy, które uwielbiam i trudno mi zdecydować, komu należy się statuetka, bo każdy na nią zasługuje. Mówię tutaj o A kysz! Darii Zawiałow, Tak mi się nie chce Mikromusic oraz Zewie Mroza. Jestem rozdarta, bo choć A kysz! było moją płytą roku, nie mogę zapomnieć o dwóch pozostałych wymienionych, które też są świetne. 

Wydawałoby się, że póki co jest nieźle. W miarę sensowne nominacje, wyróżniono te płyty, które absolutnie na to zasługują. I przy kolejnych kategoriach pojawiają się większe znaki zapytania. Weźmy taki Album roku pop. Mamy tutaj Anitę Lipnicką & The Hats (celnie), Grzegorza Hyżego (też celnie), Korteza (no niech będzie, że pop), Maleńczuka (popu na tej płycie jest jak na lekarstwo) i... Natalię Przybysz. Natalię Przybysz, której Światło nocne to czyściutka, przepiękna alternatywa. Nie wmówicie mi, że taka Mandala, Świat Wewnętrzny czy Vardo to pop. Ciekawie jest także w kategorii Album roku rock (w tym hard, metal, punk) – Coma, Decapitated, Dr Misio, Hey i Jamal. I najbardziej zastanawia mnie tutaj, paradoksalnie, obecność Hey. Legendarny zespół zgarnął nominację za CDN, które zawiera zaledwie jedną (!) nową piosenkę, reszta to zbiór znanych i lubianych kawałków grupy – nagranych co prawda od zera, ale bądźmy ze sobą szczerzy, te nowe aranżacje niewiele różnią się od oryginalnych. Trochę to wygląda tak, jakby ZPAV koniecznie chciał wyróżnić CDN, bo a) zespół zawiesił działalność na czas nieokreślony, b) nie znaleźli żadnej innej płyty, która wpasowałaby się w kategorię. Całkiem słabo.

Jednym z największych nieporozumień jest jedna nominacja w kategorii Fonograficzny debiut roku. Tutaj podoba mi się to, że każdy z wyróżnionych jest z innego podwórka – mamy Darię Zawiałow, Mery Spolsky, Jacka Królika, Smolastego oraz... Rosalie. Tę samą Rosalie, która debiutowała dopiero w styczniu tego roku, czyli raptem niecałe dwa miesiące temu. Halo! Czy ktoś się za bardzo nie zapędził? Zwłaszcza że kategoria w swojej nazwie ma pewien wymóg – słowa fonograficzny i roku, a mówimy o 2017 roku. Jeżeli patrzymy na artystów debiutujących w styczniu 2018 (sic!), to dlaczego taka Pola Rise czy Bownik nie zostali wzięci pod uwagę? Oczywiście hiperbolizuję, jednak sytuacja jest dla mnie wręcz komiczna. Nie o to chodzi, że umniejszam Rosalie, bo tak nie jest – moim zdaniem jej płyta jest fenomenalna i powinna zostać nominowana, ale podczas następnej gali, gdy będą rozdawane Fryderyki za obecny rok. Przecież w zeszłym sporo było debiutantów, którzy zachwycili – niXes, Bluszcz, Me And That Man, Paulina Przybysz. Więc nie rozumiem obecności Rosalie, naprawdę. Widzę niekonsekwencję oraz nieuzasadniony wybór, co niesamowicie mnie razi.



Jednak i tak największy mindfuck (wybaczcie sformułowanie, trafniej nie potrafię tego stanu określić) miałam przy Utworze roku. Co my tu mamy? Ano jest Ania Dąbrowska i jej Porady na zdrady*, ponownie Ania Dąbrowska, tym razem z piosenką Z Tobą nie umiem już wygrać; dalej Daria Zawiałow i Na Skróty, potem znowu Daria i to z coverem (!!!), a na końcu skromny rodzynek, czyli Kortez i Dobry moment. Z całym szacunkiem dla Ani, Darii oraz współtwórców ich piosenek, każda z nich jest udana i naprawdę dobra, ale było sporo lepszych, które bardziej zasługiwały na wyróżnienie. Przecież sam widok takiej dominacji Dąbrowskiej i Zawiałow w jednej kategorii wygląda groteskowo. Nie wspominając o tym, że Jeszcze w zielone gramy to cover – niezwykle zaaranżowany, emocjonalny i po prostu piękny, ale wciąż cover. W moim przekonaniu nie powinien się znaleźć wśród nominowanych. Znów zastanawia mnie, skąd ten wybór. Dlaczego postanowiono wyróżnić te utwory? Nie czepiam się Korteza oraz Na skróty, Porady na zdrady też jako tako zrozumiem, ale pozostałych dwóch nominacji nie pojmuję. Zarówno pod względem zdublowania nominowanych, jak i pod względem muzcznym. Bez problemu wskażę takie piosenki, które mogłyby zastąpić Jeszcze... oraz Z Tobą...: Mioush i Kasia NosowskaTramwaje i gwiazdy, Mery SpolskyMiło było Pana poznać, Dr MisioPismo czy Natalia Nykiel Total błękit. To takie propozycje na szybko, jakbym zastanowiła się głębiej, na pewno ktoś jeszcze by się pojawił**. 

Patrząc na wszystkie nominacje w muzyce rozrywkowej, pojawiają się wątpliwości i rozdarcie. Większa część wyróżnionych jest jak najbardziej sprawiedliwa i zasadna, ale są i takie wyróżnienia, których kompletnie nie potrafię zrozumieć. Od razu pojawia się zapytanie o ogólną kondycję Fryderyków. Tak jak wspomniałam na początku, nagroda uważana jest za najbardziej prestiżową polską w świecie muzyki, nierzadko określa się ją jako polskie Grammy. Nie tylko pod względem prestiżu mogą być podobne, bo pod kątem wyboru nominacji – a później zwycięzców – również. Tegoroczne Grammy było kontrowersyjne, Fryderyki też się takie zapowiadają. Sporo dyskusji wywołała kategoria hip hopu (uwzględniono w niej akustyczną płytę O.S.T.R.-ego, która została nagrodzona podczas poprzedniej gali...) oraz utworu roku. Same kategorie wydają się nie do końca sprecyzowane i wręcz pomieszane. Przykładowo do muzyki korzeni zaliczane są gatunki takie, jak blues, folk, country, muzyka świata, reggae, a do rocka – hard, metal, punk. Rozumiem, że gdyby je wszystkie rozdzielić i stworzyć osobne kategorie, nagle z dziewięciu zrobiłoby się jakieś dwadzieścia, jednak obecna klasyfikacja wciąż jest chaotyczna i trochę krzywdząca dla nominowanych artystów.

Na przestrzeni lat sposób przyznawania nagród oraz określania kategorii Fryderyków ulegał licznym przeobrażeniom. Wciąż nie jest idealnie, więc spodziewam się, że kolejne edycje także będą wywoływały dużo emocji. Należałoby zaprowadzić sporo zmian, aby udoskonalić formułę Fryderyków. Tegoroczna gala rozdania statuetek odbędzie się 24. kwietnia – wtedy przekonamy się, jakie decyzje zapadły w szeregach ZPAV-u. Analizując listę nominacji, spodziewam się kolejnych emocji, lawiny komentarzy internautów oraz niekoniecznie zrozumiałych wyborów. Choć mam nadzieję, że moja intuicja się myli.



*Fun fuct: ta sama piosenka została nominowana do Węży w kategorii Najgorsza piosenka okołofilmowa... 
**Poniżej znajdziecie uproszczoną grafikę dotyczącą moich typów zwycięzców w poszczególnych kategoriach. Aby powiększyć zdjęcie, kliknij na nie.



7 komentarzy:

  1. Hm z tego wszystkiego to grrr pismo jest hit, hit z przesłaniem. Jak bym widział księżlui pewnych. Oczywisicie nie wszyscy są tacy ale duży odsetek ma takie coś w zachowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis, bardzo mi się podobał, chociaż niewiele wiem o polskiej muzyce. Skomentuję całość ciekawostką: w 1998 płyta "Zakręcona" Reni Jusis wygrała w kategorii Najlepszy album rap/hip-hop...
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. I to jest najcelniejszy komentarz w tej sprawie... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym jakoś się z tobą zgodzić lub nie, ale odsetek nominowanych, których znam, jest naprawdę niewielki. Cieszy mnie za to nominacja dla Rosalie i myślę, że wzięła się stąd, że swoją muzykę w niewielkich ilościach serwowała nam już wcześniej. Flashback to tylko ukoronowanie jej pracy. I wspaniała płyta :D Chyba moja ulubiona ze wszystkich tegorocznych premier.

    Nowy wpis na www.the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Fryderyki to od lat jakaś masakra. Szczerze mówiąc, straciłem już do nich cierpliwość, dlatego zamiast nominacji wolałem przeczytać Twoją opinię ;) Piosenka roku, czy też nominacje do niej, to rzeczywiście niezły mindfuck, ha ha! :D

    U mnie bardziej lajtowo, zapraszam na nowy wpis :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  6. NN na VanessaActess934767626.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Śmieszy mnie, że Kortez i Natalia Przybysz znaleźli się w kategorii "pop", a tymczasem Daria Zawiałow, której muzyka czerpie wiele z indie popu, znajduje się pod szyldem alternatywy. Również nie rozumiem tam obecności Rosalie., która na swoją kolej powinna jednak jeszcze chwilę poczekać. No i boli, że miejsca na dwie (swoją drogą, moim zdaniem przeciętne) piosenki Ani Dąbrowskiej, a tymczasem np. o Mrozu czy Hey nie ma wzmianki :)
    Zapraszam na nową recenzję,
    www.reckless-serenade.pl

    OdpowiedzUsuń