piątek, 12 stycznia 2018

15 ulubionych albumów z 2017

Przyszedł czas na zestawienie moich ulubionych albumów z 2017 roku i w tym przypadku również należy się kilka słów wstępu. Jeśli nie chcecie wiedzieć, jakimi zasadami/wytycznymi kierowałam się przy wyborze tej piętnastki, śmiało omińcie tę introdukcję i przejdźcie do właściwej treści przydługiego postu. Po pierwsze, zasada ze słowami ulubiony ≠ najlepszy działa podobnie jak w poprzednim zestawieniu i wciąż mam świadomość, że z pewnością pominęłam jakieś fantastyczne płyty, których nie miałam okazji jeszcze przesłuchać, a które mogłyby sporo tu pozmieniać. Po drugie, to, że jakichś piosenek z albumów poniżej zabrakło w rankingu ulubionych utworów nie oznacza, że są złe, niegodne wyróżnienia i zalatuje tu hipokryzją. Gdybym miała uwzględnić tam większość kawałków z tych płyt, powstałoby pozbawione sensu podsumowanie, ponieważ a) z czterdziestu piosenek zrobiłoby się jakieś dwieście, a na zdrowy rozsądek - i mi nie chciałoby mi się opisywać ich wszystkich, i Wam nie chciałoby się tego wszystkiego czytać, b) ranking byłby jeszcze bardziej monotematyczny, nudny i przewidywalny (a odnoszę wrażenie, że już poniekąd taki jest, więc po co to pogarszać?). Ponadto chciałam tam zawrzeć piosenki, które w myślach nazwałam pojedynczymi - czyli takie, które wpadły na moje playlisty przypadkiem albo nie znam płyt, z których pochodzą. Po trzecie, tak samo jak w poprzednim zestawieniu próbowałam tutaj wybrać ścisłą czołówkę ulubionych płyt. Zdecydowałam się na liczbę piętnastu, bo choć przesłuchałam ich znacznie więcej, to do takiego zestawienia wracałam najchętniej. Dlatego też to, że kiedyś pochwaliłam dany album, napisałam jego pozytywną recenzję, powiedziałam, że jest świetny/genialny i ogólnie rzucałam superlatywami, a nie umieściłam go tutaj, nie oznacza, że zmieniłam zdanie i obecnie uważam go za jakiś koszmarek. Nie. Często miałam tak, że choć wiedziałam, iż konkretna płyta jest świetna i nie można jej niczego zarzucić, nie czułam chęci, by do niej wracać, po prostu. Wolałam wracać do tych krążków, które na dobre wgryzły się w mój umysł i zagrzały sobie w nim stałe miejsce. Poznajcie tę szczęśliwą piętnastkę.

____________________________________________________________________________________________________________
(kliknij na tytuł, żeby przejść do recenzji)



Na ostatnim miejscu zestawienia znalazł się brytyjski duet Royal Blood, który na swoim krążku How Did We Get So Dark zaprezentował klasyczny, ostry rock. Na rynku muzycznym panuje zdecydowany deficyt tak czystych, nieskalanych żadnym innym gatunkiem rockowych brzmień, dlatego każde takie wydawnictwo cenię sobie wysoko. Nie oznacza to, że nie lubię mieszanek stylistycznych, przeciwnie - bardzo mnie interesują, czego dowodem jest kolejna propozycja, czyli amerykański zespół PVRIS. Ich album All We Know Of Heaven, All We Need Of Hell to bezbłędne i oszałamiające zgrabnością połączenie rocka z elektroniką oraz alternatywą. Z tym ostatnim rodzajem mamy do czynienia także na płycie Mroza. Ponadto na Zewie słychać wyraźne wpływy jazzu, soulu oraz dobrego popu, a wszystko to brzmi wyśmienicie i nowocześnie. Z kolei niXes stworzyli piękny, elektroniczny krążek, w którym bez problemu można się zatracić. Nieco psychodeliczne, eksperymentalne działania dodatkowo urozmaicają całość. Tę piątkę zamyka debiutancka płyta Harry'ego Stylesa, której niczego nie brakuje. Dostajemy różne odmiany rocka, będące inspiracją muzyką przeszłych dekad. Jest świetnie.



14. PVRIS  All We Know Of Heaven, All We Need Of Hell

13. Mrozu  Zew

12. niXes  niXes
11. Harry Styles Harry Styles





Dziesiątkę otwiera szósta płyta Demi Lovato. Tę dziewczynę albo się kocha, albo nienawidzi - mam do niej sentyment, więc należę do pierwszej grupy. Tell Me You Love Me to nareszcie porządna pozycja w dyskografii Demi, która powinna zamknąć usta wszystkim hejterom, bo stoi po prostu na wysokim poziomie. Generalnie rzecz biorąc, nie jestem fanką słuchania płyt/piosenek w wersji live w domowym zaciszu. Wyjątkiem są zapisy z koncertów Męskiego Grania. Kiedy słucham tegorocznego wydania, wracają do mnie bardzo miłe wspomnienia z imprezy w Poznaniu, nic dziwnego zatem, że tak często słucham tej płyty. Kortez średnio mnie interesował, ale coś skłoniło mnie, żeby sięgnąć po Mój dom i tym sposobem przepadłam w dźwiękach tej płyty. Rozbrajają mnie szczerość i autentyczność jej przekazu. Podobnie jest w przypadku Mikromusic i Tak mi się nie chce - trafia do mnie każdy dźwięk, każde słowo, wszystko. Ten album czaruje i chwyta za serce za każdym razem. Integracja hip hopu i elektroniki, rocka oraz popu prezentuje się świetnie na płycie Miuosha. Kolejne udane przełamanie barier i schematów w muzyce, które są potrzebne. Do takiego POPu chce się wracać. Brawo.



9. Męskie Granie 2017


6. Miuosh – POP.



Dotychczas Natalia Przybysz była mi raczej obca. Kojarzyłam jedynie kilka utworów dawnego projektu Sistars, natomiast nie znałam ani jednego solowego numeru. Włączyłam singiel Światło nocne i z ciekawością zaczęłam czekać na całą płytę. Zatytułowana tak samo jak wspomniany singiel, brzmi równie dobrze - albo i lepiej - jak on. Warstwa liryczna ma istotne przesłanie, a charyzmatyczny wokal Natalii wspaniale zgrywa się z wielobarwnym podkładem muzycznym. Prawdziwy miód dla uszu, serca i duszy.
Ulubione kawałki: Vardo, Światło nocne, Mandala, S.O.S., Nic osobistego


Długo nie potrafiłam pojąć tego powszechnego hype'u i zachwytu nad The xx. Osobiście wydawali mi się nudni, mało przebojowi i wręcz bezpłciowi. Moje spojrzenie zmieniła płyta I See You, na której cichy, spokojny oraz niezwykle melancholijny dotychczas zespół postanowił podgłośnić instrumenty i dać trochę więcej czadu, choć ten czad wciąż jest umiarkowany. Niemniej albumu słucha się z uwagą i w skupieniu, czekając z zainteresowaniem na nadchodzący elektroniczny dźwięk. Taką wyraźną, kolorową muzykę kupuję w całości.
Ulubione kawałki: A Violent Noise, I Dare You, Say Something Loving, Lips


Cztery lata oczekiwania na następcę fantastycznego Pure Heroine opłaciły się. Świat dostał przebojową Melodramę, przez wielu uznanych za album zeszłego roku. Mają sporo racji, bo materiał na drugiej płycie Lorde to kawał porządnego elektronicznego popu. Co ważne, znaczącym elementem najnowszej muzyki artystki są teksty - znów oryginalne, niepuste, niegłupie, mające sens, zmuszające do zastanowienia. Wraz z chwytliwymi, przyjemnymi melodiami oraz niskim wokalem Lorde otrzymujemy prawdziwą perełkę wśród popowych wydawnictw.
Ulubione kawałki: Supercut, Sober, The Louvre, Homemade Dynamite, Perfect Places


Czy znacie tę radość, satysfakcję oraz zachwyt, kiedy uda Wam się - całkiem przypadkowo - odkryć mało znanego, ale za to genialnego artystę? Jednym z moich ostatnich takich odkryć jest formacja Bluszcz. Tworzą ją dwaj bracia, Jarek i Romek Zagórni, którzy prezentują nam wysokiej klasy elektronikę w chilloutowym, spokojnym wydaniu. Łatwo się w Juniorze zatracić, ponieważ wszystkie kompozycje są ze sobą niesamowicie zgrane, tworzą jedną, olśniewającą całość, do której chce się wracać i wracać. Ja powracam już od dłuższego czasu i nie zamierzam przestać.
Ulubione kawałki: Berlin, Oslo, Slow, Argentina, Porto



Znalezione obrazy dla zapytania daria zawiałow a kysz1. Daria Zawiałow  A Kysz!
Kiedy napotykałam pierwsze posty na Facebooku promujące niejaką Darię Zawiałow, myślałam sobie: ech, pewnie kolejny komercyjny produkt. Jak ja się cieszę, że się myliłam! I cieszę się, że dostałam nauczkę, by nie oceniać po pozorach i nie kierować się stereotypami. A Kysz! to fantastyczna mieszanka wybuchowa: tu alternatywa, tam rock, z prawej pop, z lewej elektronika... Okraszone nietuzinkowymi tekstami oraz zadziornym wokalem Darii tworzą coś fenomenalnego. Całkowicie zakochałam się w tych finezyjnych, kobiecych i urokliwych piosenkach, do nich najczęściej wracałam w tym roku i to one górowały nad pozostałymi płytami. Skoro Daria nagrała tak genialny debiutancki krążek, to wręcz przebieram nogami na jego następcę. Cudo. Po prostu cudo.
Ulubione kawałki: Miłostki, Nie wiem gdzie jestem, Kundel Bury, Lwy, Malinowy Chruśniak



Oni się nie załapali, ale zasługują na wyróżnienie: Asaf Avidan, The Study On Falling; Dr Misio, Zmartwychwstaniemy; KARI, I Am Fine; Mery Spolsky, Miło było Pana poznać; Ms. Obsession, Manekin; Nothing but Thieves, Broken Machine; Pablopavo i Ludziki, Ladinola; Maciej Maleńczuk, Maleńczuk gra Młynarskiego; Barns Courtney, The Attractions of Youth

8 komentarzy:

  1. Cieszy mnie The xx i Natalia Przybysz w pierwszej piątce :)
    Zastanawia mnie również brak Nothing But Thieves w Twoim albumowym zestawieniu. Dlaczego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam we wstępie: "to, że kiedyś pochwaliłam dany album, (...) a nie umieściłam go tutaj, nie oznacza, że zmieniłam zdanie i obecnie uważam go za jakiś koszmarek. Nie. Często miałam tak, że choć wiedziałam, iż konkretna płyta jest świetna i nie można jej niczego zarzucić, nie czułam chęci, by do niej wracać, po prostu." :) Najczęściej słuchałam 3-5 piosenek z "BM", całość jako całość nie trafiła do mnie szczególnie mocno, dlatego wymieniłam "Broken Machine" wśród wyróżnień. :)

      Usuń
    2. Spoko, byłem po prostu ciekaw. Dopiero potem zauważyłem, że dopisałaś ich małym drukiem ;)

      Usuń
  2. 15. Ich starsza jakoś bardziej mnie porwała. Choć w tej strasznie podoba mi się... tytuł :D
    11. Może tak nie szaleję za nią jak po premierze, ale i tak bardzo lubię.
    4. Ich najfajniejsza :)
    3. Nie przepadam za singlami, ale takie Writer to już jedna z moich ukochanych piosenek nie tylko Lorde ale ogólnie


    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Melodrama to jedna z moich ukochanych płyt tego roku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowa muzyczna niespodzianka od Van-więcej w NN
    www.vanessaactress934767626.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa jestem albumu Darii. Może w końcu go przesłucham, bo ostatnio zaczęłam zagłębiać się w polską muzykę...

    Nowy post, zapraszam
    http://scarlett95songs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowa recenzja na http://the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń