Na albumie zamieszczono dość standardową liczbę utworów - jest ich dwanaście. Wszystkie opierają się na indie-popowych, elektronicznych dźwiękach. Zaczynamy od Pay the Man, w którym trochę hip-hopowe, recytowane zwrotki ładnie łączą się z pogodnym śpiewanym refrenem. Podoba mi się singlowe SHC, które jest prawdopodobnie najbardziej energicznym utworem na całej płycie. Polubiłam się także z Orange Dream, Static Space Lover oraz Lotus Eater. Pierwszy z nich to krótki przerywnik między kolejnymi utworami; jest tu nieco psychodelicznie i intrygująco. Static Space Lover rzeczywiście ma kosmiczny, przestrzenny wydźwięk, a pojawienie się żeńskiego wokalu nieźle urozmaica kompozycję, z kolei Lotus Eater zahacza o rock, na co wskazuje żywiołowość numeru oraz obecność gitar elektrycznych. Ten utwór świetnie łączy się z rozmarzonym Time to get closer (dwukrotnie przegapiłam moment, w którym rozpoczyna się druga piosenka!), które można uznać za przygotowanie do ostatniego numeru III - obie piosenki mają podobny marzycielski charakter, przy obu można odpłynąć. Loyal Like Sid & Nancy jest odważnym eksperymentem, bardzo dużo się tu dzieje, chwilami ma się wrażenie, że zapanował w tej kompozycji kompletny chaos. To tylko złudzenie. Muzycy przyjemnie bawią się stylami, kombinują, tworzą coś nowego i świeżego. Warto poświęcić czas na ten utwór, podobnie jak na Harden the Paint, w którym wokal Fostera został ciekawie zniekształcony przez komputer, a cała piosenka jest bardzo rześka i chwytliwa.
Im bliżej końca, tym ciekawiej - tak mogę podsumować przygodę z Sacred Hearts Club. Foster the People stworzyli bardzo klimatyczną płytę, gdzie czerpią sporo inspiracji z muzyki lat 80. oraz przedstawiają elektronikę w przystępnym, wyjątkowym wydaniu. Cały album jest niesamowicie spójny, ale nie oznacza to, że jest nudny - przeciwnie, sporo się tutaj wydarzyło. Myślę, że ta płyta idealnie sprawdzi się w roli poprawiacza nastroju i przywoływania uśmiechu na twarzy w smutne jesienne wieczory. W takich chwilach będzie mi ona często towarzyszyć.
★★★★★★★☆☆☆
po-słuchaj: SHC, Pay the Man, Static Space Lover, Loyal Like Sid & Nancy, Harden the Paint
Na stronie zespołu w Wikipedii jest napisane, że tworzą muzykę z gatunków indie rock, rock alternatywny, electropop. Wydawałoby się, że moje klimaty, tymczasem na Gameshow jest tego rocka jak na lekarstwo; zdecydowanie króluje electropop. Najpierw poznajemy Are we ready? (Wreck), które promowało całe wydawnictwo. Jest to taneczny, chwytliwy numer, ale szczególnie nie powala na kolana. Podobne uczucie towarzyszyło mi przez cały czas trwania albumu: jest dobrze, ale nie bardzo dobrze. Lubię funkowe Bad Decisions, ostrzejsze, rockowe Gameshow oraz żywe Fever, które wyróżnia się gitarowym początkiem (nie przypomina Wam ono tych starych utworów sprzed kilku dekad?). Pozostałe utwory wleciały jednym uchem, by zaraz wylecieć drugim. Nie mogę powiedzieć, że są to źle wyprodukowane kompozycje, bo byłoby to obrzydliwe kłamstwo, ale brakuje mi czegoś, co zatrzymałoby mnie na dłużej. Two Door Cinema Club wracają do cudownych, dyskotekowych lat 70. (podczas słuchania miałam sporo skojarzeń z Bee Gees oraz ABBĄ), co jest niewątpliwie cechą ich wyróżniającą. Jednakże osobno każdy utwór wydaje mi się taki sam - taneczny, chwytliwy, ale bez fajerwerków. Taki, o którym za chwilę zapomnę. A przecież nie o to tutaj chodzi.
Odnoszę wrażenie, że ów album jest za spójny. Wszystko zlewa się w jedno, trudno mi odróżnić od siebie piosenki, nierzadko myliłam tytuły. Dużą zaletą tej płyty jest to, że idealnie nada się na koncerty, więc publiczność z pewnością będzie mieć idealną okazję, by wyszaleć się za wszystkie czasy. Zresztą na wszelkie imprezy ten album jest świetny. Z tego względu nazwę go płytą okazyjną, bo jeżeli będę do niej wracać, to tylko czasami i w określonych sytuacjach. Trochę szkoda.
★★★★★☆☆☆☆☆
po-słuchaj: Gameshow, Bad Decisions, Fever
Słuchałam nowej płyty Foster'ów i najbardziej podoba mi się z niej piosenka "i love my friends".
OdpowiedzUsuńNowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl/
Tak, lubię jej taką... pozytywność? I pogodność, zdecydowanie. :D
UsuńPuściłem sobie Two Door Cinema Club z płyty, ale według mnie brzmią dosyć płasko - myślałem, że to tylko tak w wersji live. Więc z tej dwójki wybrałbym Foster The People. Kilka piosenek brzmi nieźle, tylko niestety mam wrażenie, że tekstowo jest to płyta, tak jakby, o niczym... Wiem, że nie wszystkie płyty musza poruszać intelektualne głębiny, no ale mimo wszystko ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, liryczność tych utworów nie jest najwyższych lotów, ale jestem w stanie im to wybaczyć. Można powiedzieć, że ta płyta jest idealna do odmóżdżania ;)
UsuńTo w sumie wcale nie taki zły pomysł na notkę - top 10 albumów idealnych do odmóżdżania ;)
UsuńPS. U mnie nowy wpis, zapraszam :D
Znam płytę zespołu Foster i wpadło mi w ucho parę ich piosenek :)
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi!
UsuńNigdy nie słucham namiętnie całej płyty, a wybieram sobie różne kawałki, które po prostu wpadły w ucho. Właśnie słucham "Harden the Paint" i próbuję się zakumplować z tych kawałkiem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że na pewno Ci się uda!
UsuńMam w planach przesłuchać Foster The People, ten drugi zespół sobie puściłam, ale jakoś ich muzyka nie brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)
Rozumiem. To muzyka z rodzaju "włączyć, posłuchać i zapomnieć". ;)
UsuńNie miałam jeszcze okazji posłuchać tych płyt.
OdpowiedzUsuńU mnie pojawiła się właśnie nowa recenzja, zapraszam
http://scarlett95songs.blogspot.com/2017/09/059-recenzja-christina-aguilera.html