poniedziałek, 17 października 2022

re-cenzja #94: Ofelia – 8 (2022)

W 2019 roku zachwyciła rodzimą publiczność swoim imiennym albumem, który obfitował w delikatne dźwięki i poetyckie teksty. Teraz Ofelia wraca z nową płytą  8  i jak zdradza sam tytuł, znajdziemy na niej niewielką ilość utworów. To, co może zainteresować, to fakt, że przy każdym tytule utworu znajduje się imię. Jak artystka sama tłumaczy, każda piosenka z płyty to metafora jej kolejnych wcieleń. Każde z nich jest inne, przyciągające i intrygujące. Tak ujęty temat zasługuje na pochwałę, podobnie jak jego realizacja.

Zasadniczo wiele aspektów płyty można pochwalić  produkcję (za którą odpowiada Kuba Karaś), brzmienie, wokal, teksty. Ja mam trochę zastrzeżeń do promocji. Na osiem utworów  nie wliczam minutowego Intro  przedpremierowo poznaliśmy aż pięć, czyli ponad połowę. Dla kogoś, kto na bieżąco śledził poczynania Ofelii, może to powodować niedosyt i pewien zawód. Niemniej te negatywne odczucia niwelują wysokiej jakości kompozycje, od których trudno się oderwać.

Krążek rozpoczyna tajemnicze, oszczędne Intro, które potrafić przyprawić o ciarki głównie przez wokal. Ofelia śpiewa bowiem w sposób przypominający ludowe pieśni. To z pewnością ciekawy pomysł i aż żałuję, że nie pokusiła się o więcej takiej stylistyki. Kompozycja ta płynnie przeistacza się w piosenkę Bolesne kości (Tymoteusz), charakteryzującą się ejtisowym klimatem. Chwytliwe brzmienie nie pozwala o sobie zapomnieć. Doceniam również fragment, w którym wokalistka rapuje  dzięki temu kawałek zyskuje na zadziorności i oryginalności.

Wskazanie najlepszych momentów 8 nie jest proste. Wszystkie kompozycje są na tyle mocne i porządne, że trudno jednoznacznie wybrać ścisły top. Mam jednak kilka piosenek, które w swoich notatkach podkreśliłam jako wyjątkowe. Jednym z nich jest taneczny, intensywny Samuraj (Helena). Utwór ten został wybrany jako singiel, wobec czego jest mi doskonale znany od dłuższego czasu i wciąż chętnie go słucham. Podobnie mogę powiedzieć o Zakochanej w bicie (Miranda), czyli moim pierwszym spotkaniu z twórczością Ofelii. Z premierowych numerów upodobałam sobie zwłaszcza Ona tańczy sama (Terry), w którym gościnnie pojawia się Julia Wieniawa, oraz Osiem gwiazd (Iga). Pierwszy z nich to hipnotyzujący kawałek z mocnym, pulsującym bitem, wzbogacony o dźwięki gitar elektrycznych. Delikatne, nieco nonszalanckie wokale świetnie wypadają na tle tak wyrazistego brzmienia. Początkowo nie byłam przekonana do tej piosenki, a teraz mogę z pełną stanowczością stwierdzić, że to jeden z moich faworytów ostatnich miesięcy. Z kolei Osiem gwiazd (Iga) to protest song  co poniekąd sugeruje sam tytuł  odziany w dźwięki charakterystyczne dla szalonych, elektronicznych lat 80. Takie połączenie okazało się strzałem w dziesiątkę, które na długo zapada w pamięć. Warto zwrócić jeszcze uwagę na wieńczącą całość piosenkę Niebieski chłopiec (Chloe). Sympatykom niebanalnych ballad ten utwór na pewno przypadnie do gustu.

Drugi album Ofelii to bardzo porządne, wciągające i spójne dzieło. Jednocześnie znajdziemy tu wiele różnorodnych rozwiązań, barw i stylów. Ofelia często bawi się swoim głosem, czym wprowadza fajne urozmaicenia do poszczególnych kompozycji. 8 jest płytą, do której po prostu chce się wracać. Najlepszy polski album 2022? Na pewno mocny kandydat do tego tytułu. Nie zdziwię się, jeżeli 8 wygra niejedno takie zestawienie. W moim rocznym podsumowaniu również na pewno go nie zabraknie.

po-słuchaj: Samuraj (Helena), Osiem gwiazd (Iga), Bolesne kości (Tymoteusz)

3 komentarze:

  1. Obił mi się o uszy ten pseudonim artystyczny. Załączone utwory kojarzą mi się trochę z Darią Zawiałow, ale nie zachęciły mnie do sięgnięcia po całość. :/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ta płyta się ukazała, to miałam na jej punkcie lekką obsesję :D

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam ich wcześniej :D

    OdpowiedzUsuń