sobota, 2 stycznia 2021

W słuchawkach #38

Kamp!  Huset. Nowe nagranie od grupy Kamp! umilało mi ostatnie miesiące bardzo skutecznie. Niespieszne, ale podszyte tanecznym bitem Huset zapewnia poczucie beztroski i dzięki niemu można poczuć tchnienia późnego lata, tak potrzebne w tych zimnych miesiącach. Oko cieszy także sympatyczny, morski teledysk.


Męskie Granie Orkiestra 2020  Uważaj na niego. Dziwnie mi ze świadomością, że w tym roku na Po-słuchaj nie pojawiła się relacja z Męskiego Grania (z przyczyn wiadomych). Cieszy mnie jednak zapis z jedynego koncertu trasy, transmitowanego online. Choć ciężko mi wskazać ulubione wykonania z tegorocznej edycji, bo znaczna większość trafia w moje gusta, to ostatnio najchętniej wracam do coveru przeboju Pudelsów.


Michael Gray – The Weekend. Chyba wszyscy znamy ten przebój, ale przyznaję bez bicia, że dopiero niedawno poznałam jego wykonawcę i tytuł. I pomimo że teraz traktuję The Weekend bardziej jako guilty pleasure, to kilkanaście lat temu uważałam tę piosenkę za doskonałe, bezbłędne dzieło. Fajnie zmienia się podejście do starych utworów, ale muszę przyznać, że ten szlagier doskonale wchodzi.


sanah  Pora roku zła. Umówmy się - szał na muzykę sanah dział się obok mnie, a gdy słyszałam gdzieś piosenkę Szampan to miałam ochotę wywrócić oczami z irytacją. Nic mnie nie zachęcało, żeby zapoznać się lepiej z dyskografią młodziutkiej artystki. W pewnym momencie jednak trafiłam na Porę roku złą i nawet ja nie mogę odmówić tej kompozycji uroku. Przepiękny, delikatny i oszczędny numer, który zrobił na mnie duże wrażenie.


Purple Disco Machine & Sophie and The Giants  Hypnotized. Miniony rok zdominowały taneczne kawałki i to nie ulega wątpliwości; podobnie jak fakt, że rytmiczne nagrania bardzo szybko mnie od siebie uzależniają. I zasadniczo tak się zadziało z Hypnotized. Usłyszane w radiu, chodzi za mną dłuższy czas i nie chce opuścić. Ale nie narzekam, bo to naprawdę bardzo, bardzo udany numer.


Dua Lipa  Levitating. Chyba nie przesadzę, jeżeli powiem, że rok 2020 należał do niej, co też absolutnie mnie nie dziwi. Future Nostalgia to porządny album oscylujący na granicy muzyki współczesnej i tej sprzed kilku dekad. Jednym z perełek z tej płyty to rewelacyjne, z miejsca zapraszające do tańca Levitating, które pokochałam, przyznaję, dopiero po dłuższym czasie.


Baranovski  Lubię być z nią. Kolejny przykład na to, jak 2020 obfitował w bujające, chwytliwe kompozycje. Chociaż pełnoprawny album Baranovskiego pojawił się w 2019 roku, to przez ostatnie miesiące najnowszy utwór, Lubię być z nią, podbił serca wielu. Moje też. Zdaje się, że wszystko tutaj gra idealnie  od muzyki, przez słowa, na wokalu kończąc. 

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale "Levitating" też do mnie trafiło dopiero później, ale jak już mnie wzięło, to na dobre. Cały album już mi się chyba przejadł, ale "Levitating" w dalszym ciągu trzyma i całkiem się z tego cieszę, bo mam co nucić ;)

    Natomiast z całego Twojego wpisu najbardziej mnie rozbawił "The Weekend", bo szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego, spodziewałem się innego kawałka. Winię za to The Weeknd i jego spelling ;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się przyznam, że "The Weekend" dopiero pierwszy raz usłyszałam. Nie chwyciło mnie kompletnie, ale to raczej jedna z tych piosenek, które docenia się na densflorze :D

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń