niedziela, 10 listopada 2019

re-cenzja #68: Enchanted Hunters – Dwunasty dom (2019)


Lubię to uczucie, gdy niespodziewanie odkryję mało znaną, ale bardzo dobrą muzykę. Ostatnim takim odkryciem jest duet Enchanted Hunters, o którym zdążyłam już tutaj wspomnieć. Dwie młode artystki wydały kilka dni temu swoją drugą płytę. Dwunasty dom zdążył mi się porządnie wkręcić; to coś, o czym nawet nie wiedziałam, że potrzebuję. Bo dawno tak sprecyzowanej, dobrze brzmiącej kompilacji świetlistych kawałków nie słyszałam.

Jak może już wiecie, po raz pierwszy styczność z duetem miałam podczas koncertu Króla, przed którym dziewczyny grały support. W zasadzie od razu zaintrygowała mnie ich twórczość. Subtelne, ale wyraziste melodie wraz z dobrze dobranymi efektami świetlnymi wprowadzały wyjątkowy, intymny nastrój, który z miejsca mi się spodobał. Nic dziwnego więc, że niedługo po powrocie z wydarzenia odpaliłam utwory Enchanted Hunters, by zapoznać się z nimi lepiej.


Zaczęłam od Fraktali, które podczas koncertu najbardziej zwróciły moją uwagę i które także otwierają Dwunasty dom. Jest to tak dobrze skonstruowany kawałek, że gdybym nie wiedziała,  że powstał dosyć niedawno, wzięłabym go za jakiś zaginiony hit sprzed trzydziestu kilku lat. Fraktale rewelacyjnie oddają ducha lat 80. ubiegłego stulecia i sprawnie wprowadzają słuchacza w rzeczywistość artystek. Utwór zaliczam do moich ulubionych z płyty, choć pozostałe w żadnej sekundzie nie odstają jakością.

Dwunasty dom odznacza się dużą spójnością. Krążek jest skoncentrowany na jednym brzmieniu, co nie oznacza, że w wyniku tego jest nudno, nieciekawie i mdło, przeciwnie – poszczególne kawałki są odpowiednio urozmaicone. Niemniej wszystkie utrzymane są w podobnej stylistyce, która w stu procentach do mnie trafia. Jest bardzo kobieco. Wyjątkowa subtelność i emocjonalność z jednej strony, z drugiej – charakterność i skonkretyzowanie. Wszystkie kompozycje odznaczają się niesamowitą przestrzennością, miękkością i onirycznością. Idealnym tego przykładem jest króciutkie, ale jakże urokliwe Czekaj dalej. Uwielbiam także Latawca z cudownie pulsującą, rozmytą melodią; kosmiczny numer, który trwa zdecydowanie za krótko. Warto zwrócić uwagę także na Pretekst – piosenkę niespieszną, rozleniwioną i spokojną; Przyjaciela – powoli się rozkręcającego i z pełnym napięcia finałem; Burzę – kawałek bardzo rozciągnięty, wymagający nieco cierpliwości, którą opłaca się mieć, bo końcówka jest zabójcza. Generalnie trafny zabieg: stworzenie kompozycji na kształt tytułowej burzy. Efekt może zwalić z nóg. I ogólnie rzecz ujmując, Dwunasty dom jest nastrojową płytą ze swoistą, intensywną atmosferą. W obecną porę roku wpisuje się ona bardzo dobrze.


Przymierzając się do twórczości Enchanted Hunters, miałam w głowie ich dobry supportowy występ, ale nie miałam wielkich oczekiwań. Tymczasem zostałam bardzo mile zaskoczona. Nie sądziłam, że ktoś nadal tworzy tak czyste 80'sowe melodie z takim powodzeniem – bo choć inspiracji tymi latami można znaleźć na pęczki, takiego ukłonu w ich stronę nie słyszałam nigdy. Enchanted Hunters robią to bezbłędnie, mieszając ze sobą dokonania przeszłości i współczesność. Ich muzyka potrafi przenieść w inny wymiar. Musicie się o tym przekonać.
★★★★★★★★
po-słuchaj: Latawiec, Burza, Fraktale

2 komentarze:

  1. Kiedy spojrzałam na okładkę, miałam wrażenie, że to jakaś zagraniczna grupa. Zaciekawiła mnie, bo nie jest taka oczywista.

    Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobne odczucia jak Zuza, nie wygląda to na polski projekt. Przesłuchałam kilka utworów i brzmienie jest całkiem przyjemne.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń