
Rzadkim zjawiskiem są częste występy na najważniejszych
polskich imprezach muzycznych przed wydaniem debiutanckiej płyty. A jednak
takie sytuacje się zdarzają. Kawałki Sonbird okazały się na tyle świeże i
przełomowe, że panowie zdążyli zeszły rok spędzić w trasach koncertowych,
podczas których dali występy między innymi na Męskim Graniu, Off Festivalu,
Rock In Summer czy Kraków Live Festival. Jak na niedoszłych wówczas debiutantów
brzmi to naprawdę imponująco. Pierwszego albumu żywieckiej grupy wyczekiwało
wielu. Głodny wreszcie się pojawił, a ja myślę, że zeszłoroczny maraton
koncertowy to dopiero początek kariery Sonbird.
Pierwszy raz styczność z grupą miałam podczas wrocławskiego
Męskiego Grania. Późne popołudnie, niemiłosierny upał, na Scenie Głównej Piotr
Stelmach, zapowiadający młody i zdolny zespół, którego członkowie już czekali w
gotowości na Scenie Ż. Byłam chyba wtedy zbyt podekscytowana innym zespołem,
który miał wystąpić jako następny, nie słuchałam bowiem Sonbird zbyt uważnie.
Zapamiętałam jedynie, że ogólnie brzmieli fajnie i trzeba się bliżej z ich
twórczością zapoznać. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka dni później na
Spotify znalazłam zaledwie trzy kawałki – Ląd, Głodny, Hel. Sądziłam, nie
wiedzieć czemu, że pełnoprawną debiutancką płytę Sonbird mają już za sobą.
Tymczasem musieliśmy trochę na nią poczekać. Apetyt rósł wraz z następnymi
koncertami, publikowanymi wykonami live oraz kolejnym premierowym utworem o
tytule Wodospady. Nasuwa się jedno pytanie: warto było tyle czekać? Uwaga,
spoiler: tak, było warto.
Co prawda, przyznaję, spodziewałam się czegoś z lekka
innego, niż to, co dostaliśmy. Przypuszczałam, że Głodny będzie mocniejszy,
drapieżniejszy, intensywniejszy. Liczyłam na więcej gitar i walenia w perkusję.
Owszem, pojawiają się pojedyncze takie przypadki – ukłon w stronę świetnego
Tyle pytań – niemniej całość jest bardziej romantyczna, miększa i łagodniejsza.
Czy to źle? Nie powiedziałabym. Minięcie się rzeczywistości z moimi
przewidywaniami nie ma nic do rzeczy, bo niezależnie, czy bardziej Sonbird
szarpią gitary, czy koncentrują się na harmonijnym graniu, to, co robią, wypada
zwyczajnie dobrze. Bardzo dobrze, chwilami rewelacyjnie.
Co takiego wyjątkowego gnieździ się w twórczości Sonbird, że
zaczęli odnosić znaczące sukcesy przed fonograficznym debiutem? Zdaje się, że
słuchacze uwielbiają w muzyce lekkość, młodość i energię – wszystko to na
Głodnym znajdziemy w dużych ilościach. Utwory są właśnie lekkie, niewymuszone i
zagrane z luzem, a jednocześnie dopracowane i przemyślane. Młodzieńcza werwa
jest dostrzegalna od pierwszych sekund albumu, podobnie jak wspomniana energia,
przykryta romantycznym, niespiesznym nastrojem, nieustannie tętni. Wszystko to,
w koalicji z bogactwem dźwięków, zapadającymi w pamięć tekstami oraz wyjątkowym
wokalem, daje efekt co najmniej zadowalający.
Fenomen Sonbird bierze się stąd, że przedtem tak u nas nie
grano. Nikomu indie rock tak dobrze na naszym podwórku nie wychodził, jak
właśnie czwórce przyjaciół z Żywca. Niejaka brytyjskość czai się w brzmieniu
grupy, ale w ich przypadku nie wypada ona pretensjonalnie, lecz całkowicie
naturalnie. Jest znacząca, jednak nie najważniejsza; najważniejszy jest swoisty
styl, który Sonbird zdołali sobie już wyrobić. Styl na tyle charakterystyczny,
że trudny do podrobienia.
Tak jak wspominałam na wstępie, to dopiero początki kariery
żywieckiego zespołu, ale jakże obiecujące są to początki. Piosenki Sonbird,
choć nie do końca jednak leżące w mojej ulubionej stylistyce, ujęły mnie swoją
szczerością, nienachalnymi, ale wyczuwalnymi emocjami oraz (nad)zwyczajnym
pięknem warstw melodycznych. Artyści często odwołują się do wody, morza,
różnych rzeczy z nimi związanymi. I ich muzyka właśnie sprawia, że, tak jak w
Lądzie, rzeczywiście chce się stąd odpłynąć. W rytm Głodnego, rzecz jasna.
★★★★★★★☆☆☆
po-słuchaj: Kraków, Głodny, Hel
Dobrze,że wykorzystują i tyle grają na koncertach :)
OdpowiedzUsuńTo serio ich debiut? Tyle razy przy okazji różnych koncertów czy festów mi się ich nazwa przewijała, że powiedziałabym, że to jacyś weterani ;) Mało mnie jednak zainteresowali, ale na żywo chętnie bym sprawdziła, jak to wypada.
OdpowiedzUsuńNowy wpis na https://the-rockferry.pl/
Przesłuchałam. Na pierwszy rzut ucha album jest na takim samym poziomie co EPka, czyli całkiem dobry. :)
OdpowiedzUsuńU mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.
Sporo o nich słyszałam, więc będę musiała nadrobić ten krążek :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.reckless-serenade.pl