niedziela, 17 marca 2019

re-cenzja #52: Sonbird – Głodny (2019)

Znalezione obrazy dla zapytania sonbird głodny
Rzadkim zjawiskiem są częste występy na najważniejszych polskich imprezach muzycznych przed wydaniem debiutanckiej płyty. A jednak takie sytuacje się zdarzają. Kawałki Sonbird okazały się na tyle świeże i przełomowe, że panowie zdążyli zeszły rok spędzić w trasach koncertowych, podczas których dali występy między innymi na Męskim Graniu, Off Festivalu, Rock In Summer czy Kraków Live Festival. Jak na niedoszłych wówczas debiutantów brzmi to naprawdę imponująco. Pierwszego albumu żywieckiej grupy wyczekiwało wielu. Głodny wreszcie się pojawił, a ja myślę, że zeszłoroczny maraton koncertowy to dopiero początek kariery Sonbird.


Pierwszy raz styczność z grupą miałam podczas wrocławskiego Męskiego Grania. Późne popołudnie, niemiłosierny upał, na Scenie Głównej Piotr Stelmach, zapowiadający młody i zdolny zespół, którego członkowie już czekali w gotowości na Scenie Ż. Byłam chyba wtedy zbyt podekscytowana innym zespołem, który miał wystąpić jako następny, nie słuchałam bowiem Sonbird zbyt uważnie. Zapamiętałam jedynie, że ogólnie brzmieli fajnie i trzeba się bliżej z ich twórczością zapoznać. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka dni później na Spotify znalazłam zaledwie trzy kawałki – Ląd, Głodny, Hel. Sądziłam, nie wiedzieć czemu, że pełnoprawną debiutancką płytę Sonbird mają już za sobą. Tymczasem musieliśmy trochę na nią poczekać. Apetyt rósł wraz z następnymi koncertami, publikowanymi wykonami live oraz kolejnym premierowym utworem o tytule Wodospady. Nasuwa się jedno pytanie: warto było tyle czekać? Uwaga, spoiler: tak, było warto.


Co prawda, przyznaję, spodziewałam się czegoś z lekka innego, niż to, co dostaliśmy. Przypuszczałam, że Głodny będzie mocniejszy, drapieżniejszy, intensywniejszy. Liczyłam na więcej gitar i walenia w perkusję. Owszem, pojawiają się pojedyncze takie przypadki – ukłon w stronę świetnego Tyle pytań – niemniej całość jest bardziej romantyczna, miększa i łagodniejsza. Czy to źle? Nie powiedziałabym. Minięcie się rzeczywistości z moimi przewidywaniami nie ma nic do rzeczy, bo niezależnie, czy bardziej Sonbird szarpią gitary, czy koncentrują się na harmonijnym graniu, to, co robią, wypada zwyczajnie dobrze. Bardzo dobrze, chwilami rewelacyjnie.

Co takiego wyjątkowego gnieździ się w twórczości Sonbird, że zaczęli odnosić znaczące sukcesy przed fonograficznym debiutem? Zdaje się, że słuchacze uwielbiają w muzyce lekkość, młodość i energię – wszystko to na Głodnym znajdziemy w dużych ilościach. Utwory są właśnie lekkie, niewymuszone i zagrane z luzem, a jednocześnie dopracowane i przemyślane. Młodzieńcza werwa jest dostrzegalna od pierwszych sekund albumu, podobnie jak wspomniana energia, przykryta romantycznym, niespiesznym nastrojem, nieustannie tętni. Wszystko to, w koalicji z bogactwem dźwięków, zapadającymi w pamięć tekstami oraz wyjątkowym wokalem, daje efekt co najmniej zadowalający.


Fenomen Sonbird bierze się stąd, że przedtem tak u nas nie grano. Nikomu indie rock tak dobrze na naszym podwórku nie wychodził, jak właśnie czwórce przyjaciół z Żywca. Niejaka brytyjskość czai się w brzmieniu grupy, ale w ich przypadku nie wypada ona pretensjonalnie, lecz całkowicie naturalnie. Jest znacząca, jednak nie najważniejsza; najważniejszy jest swoisty styl, który Sonbird zdołali sobie już wyrobić. Styl na tyle charakterystyczny, że trudny do podrobienia.

Tak jak wspominałam na wstępie, to dopiero początki kariery żywieckiego zespołu, ale jakże obiecujące są to początki. Piosenki Sonbird, choć nie do końca jednak leżące w mojej ulubionej stylistyce, ujęły mnie swoją szczerością, nienachalnymi, ale wyczuwalnymi emocjami oraz (nad)zwyczajnym pięknem warstw melodycznych. Artyści często odwołują się do wody, morza, różnych rzeczy z nimi związanymi. I ich muzyka właśnie sprawia, że, tak jak w Lądzie, rzeczywiście chce się stąd odpłynąć. W rytm Głodnego, rzecz jasna.

★★★★★★★☆☆☆
po-słuchaj: Kraków, Głodny, Hel

4 komentarze:

  1. Dobrze,że wykorzystują i tyle grają na koncertach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To serio ich debiut? Tyle razy przy okazji różnych koncertów czy festów mi się ich nazwa przewijała, że powiedziałabym, że to jacyś weterani ;) Mało mnie jednak zainteresowali, ale na żywo chętnie bym sprawdziła, jak to wypada.
    Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przesłuchałam. Na pierwszy rzut ucha album jest na takim samym poziomie co EPka, czyli całkiem dobry. :)
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sporo o nich słyszałam, więc będę musiała nadrobić ten krążek :D
    Pozdrawiam,
    www.reckless-serenade.pl

    OdpowiedzUsuń