sobota, 24 czerwca 2017

re-cenzja #1: Lorde – Melodrama (2017)

Znalezione obrazy dla zapytania lorde melodramaCztery lata temu pojawiła się na muzycznej scenie i potężnie nią zatrzęsła, najpierw za pomocą singla Royals, później całą debiutancką płytą, Pure Heroine. Wówczas miała zaledwie 17 lat, ale już wtedy dała się poznać jako artystka niekonwencjonalna oraz niebanalna. Większość melomanów z wypiekami na policzkach czekała na następcę Pure Heroine. W końcu nadszedł czas na Melodramę. Pozostaje zadać kilka pytań: czy Lorde dalej trzyma się elektronicznych brzmień? Czy drugi album utrzymał poziom debiutu? Czy Lorde pozostanie na swojej pozycji w muzycznym światku dzięki Melodramie

Pierwszą na płycie jest singiel promujący płytę, Green Light. Przyznam się, że usłyszawszy po raz pierwszy ową piosenkę, trochę się rozczarowałam. Jest zbyt popowo, zbyt komercyjnie. Chwilami odnoszę też wrażenie, że niski głos wokalistki ostro kłóci się ze skoczną melodią. Ze względu na moją reakcję na Green Light, nie słuchałam kolejnych singli promujących - Liability oraz Perfect Places - bowiem nie chciałam przeżyć zawodu ponownie. Tymczasem pierwsza piosenka z wymienionych jest przyjemną, minimalistyczną balladą. Głos Lorde w połączeniu z delikatnymi dźwiękami pianina tworzy piękną całość, w której można się zakochać (nucenie na na na jest przeurocze). Z kolei Perfect Places również trąca popem, ale w łagodny i nienachalny sposób. Nie jest to wymagający i nie wiadomo jak dobry utwór, lecz słucha się go z przyjemnością.

Ku mojej uciesze, najlepsze twory zostały pochowane na płycie. Wiele piosenek utrzymanych jest w podobnym klimacie do tych z Pure Heroine. Pomimo tego słyszalne są zmiany, które Lorde zdecydowała się wprowadzić w swoją twórczość. Wciąż jest elektronicznie, chwilami tajemniczo i intrygująco. Dobre wrażenie robi Sober. Odnoszę wrażenie, że najmocniej nawiązuje do debiutu. Najbardziej urzeka mnie moment, kiedy słyszymy jedynie mroczny szept wokalistki. Homemade Dynamite jest utrzymane w tajemniczej atmosferze, podobnie jak The Louvre, gdzie Nowozelandka recytuje tekst refrenu. W Hard Feelings/Loveless najbardziej zauważalne są eksperymenty z dźwiękiem i dają one porządny efekt końcowy. Sober II (Melodrama) zawiera hip-hopowe elementy, Writer In The Dark zdaje się być kontynuacją Liability, jednak znacznie bardziej emocjonalną. Z kolei Supercut jest piosenką niezwykłą, bowiem Lorde umieściła tam sample z jej własnej piosenki, a konkretnie z Green Light. To oraz skoczny, dyskotekowy rytm czyni Supercut jedną z najmocniejszych pozycji na płycie. Przy delikatnej, spokojnej repryzie Liability można by spokojnie ukoić kogoś do snu. Przyjemna melodia idealnie nadaje się do nocnych przejażdżek samochodem.

W przypadku Lorde nie należy pomijać warstw tekstowych utworów. Wokalistka charakteryzuje się tym, że teksty jej utworów zawsze są niezwykle trafione oraz prawdziwe. W przypadku Melodramy nie mogło być inaczej. Od piosenek bije szczerość przekazu, najbardziej chyba od Hard Feelings/Loveless, gdzie Lorde śpiewa, że jesteśmy pokoleniem wyzutym z miłości. Boleśnie, ale prawdziwie.

Lorde z pewnością utrzymała poziom zaprezentowany na Pure Heroine. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy go przebiła, jednak udźwignęła presję drugiej płyty. Melodrama to album spójny i hipnotyzujący. Nowozelandka zaprasza nas do swojego świata, który nie zawsze jest oczywisty, prosty oraz łatwy. Ale zawsze jest wciągający i dający chęć na więcej. Lorde odwaliła kawał dobrej roboty, chcąc nie zawieść swoich fanów. Mnie nie zawiodła, co więcej, Melodrama może już szykować sobie miejsce w moim zestawieniu najlepszych albumów roku.

★★★★★★★★☆☆
po-słuchaj: Supercut, Hard Feelings/Loveless, Sober, The Louvre

6 komentarzy:

  1. Nie przesłuchałem jeszcze tej płyty do końca, więc się powstrzymam z końcową oceną, ale to, co słyszałem do tej pory, niestety mnie nie przekonuje. Szkoda, bo Lorde ma spory potencjał.

    Nowy wpis na http://bartosz-po-prostu.blog.pl

    Pozdrawiam serdecznie :)
    Bartek

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam podobnie - bardzo zawiodłam się "Green light" i nie słuchałam następnych singli. Cały krążek włączyłam jednak już w dniu premiery. Niestety też liczyłam na coś więcej, więc nie sięgałam po niego ponownie. Jednak usiądę wkrótce przy nim i wsłucham się dokładniej, bo sama zamierzam o nim napisać ;)
    Pozdrawiam,
    www.reckless-serenade.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Single mnie odstraszyły a tymczasem cała płyta to miła niespodzianka. Nie mogę się doczekać jej sobotniego koncertu.

    Nowa recenzja na the-rockferry.blog.onet.pl (Także Lorde)

    OdpowiedzUsuń
  4. Płyty jeszcze nie słuchałam, bo nie chcę się dołować tym, że ominie mnie jej koncert na Open'erze. ;) Póki co katuję tylko single.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znoszę jej i tyle. Nie jest ani ładna, ani utalentowana i nic mnie do niej nie przekona...

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy za nią nie szalałam i nie zamierzam słuchać jej nowej płyty. :')

    ~Lotte

    OdpowiedzUsuń