środa, 7 lipca 2021

W słuchawkach #43


Mrozu  Aura. Do pewnego momentu nie mogłam nazwać się fanką tego utworu. Miałam względem niego raczej neutralne odczucia. Niedawno się to zmieniło i doceniłam energię, ciepło i chwytliwość płynące z Aury. To sprawiło, że jeszcze bardziej nie mogę doczekać się nowej płyty Mroza. Tym bardziej, że ostatnio pojawił się nowy singiel  Złoto  który też mocno wpadł mi w ucho.



Aya RL  Nie zostawię. Niedawno musiałam napisać pracę zaliczeniową na studia i jej przedmiotem były dwie debiuntackie płyty  grup Aya RL i Republiki. Po dogłębnym zapoznaniu się z Czerwoną przytuliłam na dłużej kilka kompozycji, w tym rewelacyjnie rytmiczne Nie zostawię. Choć jest to numer całkiem dynamiczny, to jednak czai się tu jakaś niepewność, poczucie niepokoju i tajemnicy. I to najbardziej mnie tutaj zauroczyło.


Genesis  Land of Confusion. Przechodzę też ostatnio jakieś wyjątkowe zainteresowanie grupą Genesis. Muszę przyznać, że ze wszystkich kawałków, o których dzisiaj Wam opowiadam, to właśnie Land of Confusion chodziło ze mną najbardziej, najczęściej je nuciłam i najchętniej je odtwarzałam. Ma w sobie ten kawałek jakiś niewytłumaczalny, niezwykle silny magnes, który nie chce odpuścić. Ale to dobrze. Niech nie odpuszcza.



The Monkees  I'm A Believer. Zapewne większość osób kojarzy I'm A Believer z wykonaniem grupy Smash Mouth i z filmem Shrek (którego, swoją drogą, nadal jestem ogromną miłośniczką). Niedawno wpadłam na oryginał z 1966 roku i spodobał mi się znacznie bardziej niż powszechnie znany cover. Jest w nim słońce, zabawa, powiew lata i przede wszystkim szczerość. Niedoskonałość jakości tylko nadaje smaczku świetnej całości.



Pet Shop Boys  West End Girls. Klasyk. Jeden z moich ukochanych utworów ever. Wracam do niego co jakiś czas i właśnie nadszedł ten moment, gdy w zasadzie nie wypuszczam West End Girls z głośników. Tym razem naszła mnie taka refleksja, że muzyka lat osiemdziesiątych brzmiała znacznie bardziej futurystycznie niż obecnie. Czy to dobrze czy źle  nie mnie oceniać. Mnie tylko cieszyć się tym fantastycznym utworem.



Bryan Adams  Summer of '69. Kolejny throwback. Przebój Bryana Adamsa towarzyszy mi w zasadzie w każde lato. Bo niesamowicie w tym utworze czuć tę porę roku. Jest beztrosko, chociaż to solidny rockowy numer; jest radośnie, jest żywiołowo. Aż chce się wyruszyć w daleką samochodową podróż i śpiewać ten kawałek na całe gardło przy zachodzie słońca. Trzeba będzie w końcu taki scenariusz zrealizować.

 


Bat For Lashes  Vampires. A to piosenka, którą poznałam dzięki instastories Kasi Lins. Mroczne, ale eleganckie i zmysłowe dźwięki towarzyszyły artystce gdzieś w tle, a ja kilkukrotnie wracałam do tego krótkiego story, by nasłuchać się tych dźwięków. Całkiem łatwo udało mi się namierzyć wykonawczynię i pochłonęłam jej płytę Lost Girls od razu. I mimo że cała jest rewelacyjna, to Vampires wywołuje na mojej skórze największe ciarki.

3 komentarze:

  1. Ja także uwielbiam "West End Girls" i stwierdzenie, że zaliczyłabym go do mojego top 5 z lat 80. nie byłoby wyolbrzymieniem. ;) Utwór kojarzy mi się z okresem jesienno-zimowym, więc ostatnio sięgam częściej po "Summer of '69". Nie znałam za to utworu Aya RL, bo trochę jestem na bakier z grupą, ale warto było się zapoznać.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak "Vampires" jest świetne. Dawno nie słuchałam BFL, ale jej dwie ostatnie płyty wspominam bardzo ciepło.
    Coś zz tym Shrekiem jest - także Hallelujah Cohena wiele osób kojarzy z coveru z tego filmu :D

    Nowy wpis na the-rockferry.pl

    OdpowiedzUsuń