niedziela, 9 września 2018

re-cenzja #35: Moloko – Things To Make And Do (2000)

Znalezione obrazy dla zapytania moloko things to make and doCofamy się do 2000 roku. Płyta, która wówczas się ukazała, w świetle polskiego prawa osiągnęła już pełnoletniość, a ja o jej istnieniu dowiedziałam się niedawno. Ale już teraz mogę zaznaczyć, że Things To Make And Do brytyjskiego duetu Moloko jest płytą wielobarwną i na swój sposób interesującą oraz wciągającą. Sęk w tym, że ów sposób, niestety, nie za bardzo mnie do siebie przekonuje.

Nie lubię takich albumów jak ten. Po dłuższej chwili słuchania go myślę sobie: jest okej, ale to okej jest pozbawione większego entuzjazmu. Im bardziej wsłuchuję się w piosenki i im intensywniej się nad nimi zastanawiam, tym to bezbarwne okej staje się jeszcze bardziej bezbarwne, a ja zadaję pytanie: dlaczego? No właśnie, dlaczego? Przecież słucham przyjemnej muzyki, wszystko zdaje się na swoim miejscu, jest różnorodnie, pomysłowości również nie można odmówić. Więc dlaczego? Właśnie to jest powodem mojej braku sympatii do takich płyt. Coś Ci się nie podoba, nie potrafisz polubić się z tą muzyką, choć tak naprawdę sam nie wiesz, d l a c  z e g o.

Już od pierwszych momentów obcowania z Things To Make And Do dostrzegłam coś, co ciągnęło się za mną do ostatniego dźwięku. Tu pojawia się słowo klucz: ciągnęło się. Niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że poszczególne utwory są troszkę zbyt długie, przez co wydawały się robione na siłę. Często dochodziłam do takiego etapu w piosence, w którym powtarzane brzmienie wywoływało ciężkie westchnięcie i przewrócenie oczami. Zatem bywały momenty, kiedy męczyłam się przy tej płycie. Ale bywały też takie, dzięki którym nie skreśliłam Moloko do końca.


Przykład? Polubiłam się z Absent Minded Friends. Kontrast polegający na współbrzmieniu agresywnych bębnów z delikatnymi dzwonkami i równie subtelnym wokalem jest jednym z najciekawszych elementów nie tylko w utworze, ale i na całej płycie. Utrzymany w nieoczywistym, nieco psychodelicznym klimacie zwraca na siebie uwagę i nie pozwala jej odwrócić od siebie zbyt szybko. Moją sympatię zyskało też It's Nothing – spokojny, pulsujący numer o jednostajnym rytmie, przy którym łatwo można się wyciszyć i zrelaksować. Pełen chillout, który przyda się w leniwe sobotnie popołudnia. Interesujące jest Somebody Somewhere, kojarzące mi się poniekąd z dyskotekową twarzą lat 70., poniekąd z akustycznym rockiem. Wieńczący całość piekielnie długi (9 minut 20 sekund!) remix prawdopodobnie największego hitu duetu, Sing It Back, jest czymś, czego się nie spodziewałam, ale jego obecność sprawiła mi miłą niespodziankę. Od razu chce się zawojować parkiet w rytm tych doskonale znanych dźwięków.

Things To Make And Do to taki późnoletni album. Sporo ma w sobie ciepła, trochę szaleństwa, masę radości i beztroski, ale momentami łatwo można wyczuć zbliżające się chłodne wieczory i jesienny wiatr. Pomimo kilku fajnych kompozycji, do całości nie potrafię zapałać głębszym uczuciem. Obawiam się, że omawiana płyta prędzej niż później ucieknie w zapomnienie, ustępując miejsca innym propozycjom. Jak zawsze w takich sytuacjach żałuję, że jestem w stanie wykrzesać z siebie tylko trochę sympatii względem tego albumu, ale cóż... Następnym razem będzie lepiej. Mam nadzieję.


★★★★★★☆☆☆☆
po-słuchaj: Absent Minded Friends, It's Nothing, Somebody Somewhere


Za propozycję recenzji powownie dziękuję Bartkowi :)

7 komentarzy:

  1. Mnie najbardziej ta płyta zachwyca ze względu na teksty. Odrealnione, absurdalne, genialne ;)
    Ale, co ciekawe, trafiłaś w dwie z trzech moich ulubionych piosenek. Do Absent Minded Friends i It's Nothing dodałbym jeszcze The Time Is Now, bo i hit był z tego całkiem spory. Z kolei remix Sing It Back dodano do tej płyty trochę na chybił trafił, bo piosenka w oryginalnej wersji pochodzi z płyty wcześniejszej. I w tym oryginale lubię ją równie bardzo, jak w remiksie :) Trochę mi szkoda, że nie dałaś się przekonać do końca, ale już myślę nad kolejną propozycją do zrecenzowania :)

    Pozdrowienia!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się Absent Minded Friends,brzmi nieźle :)

    Nowy post, zapraszam
    http://scarlett95songs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Moloko dość pobieżnie jestem zaznajomiona. Bliższa jest mi za to solowa twórczość Roisin Murphy. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po taką muzykę. Podczas nudnej pracy fajnie się sprawdza.

    Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się "The Time Is Now", ale raczej nie zachęca mnie do sięgania po więcej. Twoja recenzja tym bardziej. ;)
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Premiera nowego singla Ewy- więcej w NN
    www.ewasinger2017.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Po Twojej recenzji raczej nie planuję jej przesłuchiwać chwilowo :)

    OdpowiedzUsuń