Zasadniczo wiele aspektów płyty można pochwalić – produkcję (za którą odpowiada Kuba Karaś), brzmienie, wokal, teksty. Ja mam trochę zastrzeżeń do promocji. Na osiem utworów – nie wliczam minutowego Intro – przedpremierowo poznaliśmy aż pięć, czyli ponad połowę. Dla kogoś, kto na bieżąco śledził poczynania Ofelii, może to powodować niedosyt i pewien zawód. Niemniej te negatywne odczucia niwelują wysokiej jakości kompozycje, od których trudno się oderwać.
Krążek rozpoczyna tajemnicze, oszczędne Intro, które potrafić przyprawić o ciarki głównie przez wokal. Ofelia śpiewa bowiem w sposób przypominający ludowe pieśni. To z pewnością ciekawy pomysł i aż żałuję, że nie pokusiła się o więcej takiej stylistyki. Kompozycja ta płynnie przeistacza się w piosenkę Bolesne kości (Tymoteusz), charakteryzującą się ejtisowym klimatem. Chwytliwe brzmienie nie pozwala o sobie zapomnieć. Doceniam również fragment, w którym wokalistka rapuje – dzięki temu kawałek zyskuje na zadziorności i oryginalności.
Wskazanie najlepszych momentów 8 nie jest proste. Wszystkie kompozycje są na tyle mocne i porządne, że trudno jednoznacznie wybrać ścisły top. Mam jednak kilka piosenek, które w swoich notatkach podkreśliłam jako wyjątkowe. Jednym z nich jest taneczny, intensywny Samuraj (Helena). Utwór ten został wybrany jako singiel, wobec czego jest mi doskonale znany od dłuższego czasu i wciąż chętnie go słucham. Podobnie mogę powiedzieć o Zakochanej w bicie (Miranda), czyli moim pierwszym spotkaniu z twórczością Ofelii. Z premierowych numerów upodobałam sobie zwłaszcza Ona tańczy sama (Terry), w którym gościnnie pojawia się Julia Wieniawa, oraz Osiem gwiazd (Iga). Pierwszy z nich to hipnotyzujący kawałek z mocnym, pulsującym bitem, wzbogacony o dźwięki gitar elektrycznych. Delikatne, nieco nonszalanckie wokale świetnie wypadają na tle tak wyrazistego brzmienia. Początkowo nie byłam przekonana do tej piosenki, a teraz mogę z pełną stanowczością stwierdzić, że to jeden z moich faworytów ostatnich miesięcy. Z kolei Osiem gwiazd (Iga) to protest song – co poniekąd sugeruje sam tytuł – odziany w dźwięki charakterystyczne dla szalonych, elektronicznych lat 80. Takie połączenie okazało się strzałem w dziesiątkę, które na długo zapada w pamięć. Warto zwrócić jeszcze uwagę na wieńczącą całość piosenkę Niebieski chłopiec (Chloe). Sympatykom niebanalnych ballad ten utwór na pewno przypadnie do gustu.
Drugi album Ofelii to bardzo porządne, wciągające i spójne dzieło. Jednocześnie znajdziemy tu wiele różnorodnych rozwiązań, barw i stylów. Ofelia często bawi się swoim głosem, czym wprowadza fajne urozmaicenia do poszczególnych kompozycji. 8 jest płytą, do której po prostu chce się wracać. Najlepszy polski album 2022? Na pewno mocny kandydat do tego tytułu. Nie zdziwię się, jeżeli 8 wygra niejedno takie zestawienie. W moim rocznym podsumowaniu również na pewno go nie zabraknie.
po-słuchaj: Samuraj (Helena), Osiem gwiazd (Iga), Bolesne kości (Tymoteusz)
Obił mi się o uszy ten pseudonim artystyczny. Załączone utwory kojarzą mi się trochę z Darią Zawiałow, ale nie zachęciły mnie do sięgnięcia po całość. :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jak ta płyta się ukazała, to miałam na jej punkcie lekką obsesję :D
OdpowiedzUsuńNowy wpis na the-rockferry.pl
Nie słyszałam ich wcześniej :D
OdpowiedzUsuń