poniedziałek, 20 września 2021

re-cenzja #87: Bass Astral x Igo – Satellite (2021)

Po wielokrotnym przekładaniu daty premiery Bass Astral x Igo wreszcie wypuścili w świat swój trzeci krążek. Ekscytacji związanej z nowymi dźwiękami towarzyszył smutek, panowie ogłosili bowiem, że kończą działalność jako duet, by móc realizować się w innych projektach. Mimo że jest to dla mnie wiadomość naprawdę niewesoła, nie będzie to główny temat dzisiejszego wpisu. Zamiast tego wsłuchamy się w Satellite, album, którego byłam niezmiernie ciekawa i co do którego miałam spore oczekiwania. Czy artystom udało się je spełnić? Przekonajmy się.

Wspomniane oczekiwania narodziły się, oczywiście, po poprzednich dokonaniach duetu. Krążki Discobolus (2016) i Orell (2017) celnie trafiły w mój gust i rozbudziły apetyt na więcej. Przez ostatnie miesiące Bass Astral x Igo dzielili się pojedynczymi piosenkami  przed czasem poznaliśmy aż cztery kompozycje: Dancing In The Dark, It's Dark, Planets oraz Bikini. Zwłaszcza te trzy ostatnie wyjątkowo zaskarbiły sobie moją sympatię i znalazły się w rocznych podsumowaniach najlepszych kawałków. Nadal, już po wielokrotnym odsłuchaniu Satellite, uważam je za rewelacyjne nagrania, które nie straciły na jakości i które śmiało można nazwać highlightami płyty.

To nie oznacza jednak, że o pozostałej części albumu można zapomnieć  wręcz przeciwnie. Na trackliście znajdziemy jeszcze sześć piosenek: długich (najkrótszy numer na płycie trwa niecałe cztery minuty), wciągających i hipnotyzujących. Bass Astral x Igo umiejętnie żonglują rytmem, nastrojem i ogólnym brzmieniem. Mam wrażenie, że na Satellite zdecydowano się na więcej zabiegów niż na poprzednich krążkach. Całokształt jest bardziej urozmaicony, a jednocześnie niezwykle spójny  wszystkie utwory łączą się, płynnie przechodzą między sobą, na tyle płynnie, że czasem nie sposób rozpoznać momentu, w którym rozpoczyna się kolejna kompozycja. Chyba dlatego właśnie Satellite najlepiej brzmi wtedy, gdy słucha się jej jako całości, a nie w sposób wybiórczy.

Nieco przewrotnie do moich poprzednich słów, nie mogę nie wspomnieć o moich ulubionych momentach albumu. Oprócz wymienionych już wcześniej It's Dark, Planets oraz Bikini, chcę wyróżnić przede wszystkim Know Me Better. Prawie sześciominutowy numer rozpoczyna się powoli i niepozornie, ale szybko przybiera taneczny i nieco funkowy rytm. Odznacza się mocnym bitem, pobrzmiewającym w tle saksofonem, a także świetnym instrumentalem. Ten kawałek daje mi wiele frajdy, podobnie zresztą jak utwór Celebration. W tym przypadku artyści zgrabnie połączyli pulsującą elektronikę, zahaczającą chwilami o techno, z chóralnymi śpiewami, saksofonem i pianinem. Całość przywodzi mi na myśl gospel, głównie przez wokale. Warto zwrócić uwagę jeszcze na początkowo delikatne i spokojne Dancing In The Dark, które w pewnym momencie zaskakuje i trafnie zapowiada to, co możemy znaleźć w kolejnych minutach płyty. Szczególnie w pamięć zapada rytmiczne i chwytliwe, chociaż znów niespieszne Crush, w którym Igor Walaszek nie szczędzi swojego wokalu. Fanom prawdziwie chilloutowych brzmień na pewno spodoba się tytułowe Satelllite, pozwalające zatopić się w swych dźwiękach i zapomnieć o całym świecie. Prawdziwą gratką dla melomanów może okazać się wieńcząca płytę Etna. Dzieje się tutaj tak dużo, że nie sposób wszystkiego opisać. Trzeba posłuchać.

Na początku tekstu stwierdziłam, że miałam względem Satellite spore oczekiwania. Z wielką radością mogę już oznajmić, że zostały one w stu procentach spełnione. A może nawet w stu dwudziestu. Nie przewidziałam bowiem takiej mnogości brzmień, rozwiązań i połączeń. Na płycie wciąż dominuje muzyka elektroniczna, ale panowie tym razem poszli o krok dalej. Nie tylko zaprezentowali swój ukochany gatunek w rozmaitych odsłonach, ale też wzbogacili go o wpływy innych. Bass Astral x Igo zaserwowali swoim fanom wspaniałą fuzję dźwięków, od której trudno się oderwać. I to chyba właśnie Satellite jest najpełniejszym, najbardziej dopracowanym i  co tu dużo mówić  najlepszym krążkiem w ich karierze. Tym bardziej szkoda, że tą płytą żegnają się z publicznością.

★★★★★★★★★☆

po-słuchaj: Know Me Better, Crush, Celebration

3 komentarze:

  1. Nie słuchałem ich jeszcze, ale muszę koniecznie, szczególnie po Twoim wpisie. Nie znam co prawda ich twórczości na tyle dobrze, żeby porównywać między albumami, ale wierzę Ci na słowo :) Jak przesłucham to wrócę z wrażeniami :)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na nowy wpis! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo :) Nie znam za dobrze, ale zaraz odtworzę na spotify. Myślę jednak, że ten projekt doczeka się kontynuacji. Ludzie za bardzo ich lubią.

      Nowy wpis na the-rockferry.pl

      Usuń
  2. Lubię Dancing in the dark ❤

    OdpowiedzUsuń